Jak już pisaliśmy kilka dni temu, w Salt Lake City rozpoczęła się doroczna konferencja Novella – Brainshare. Jest to pierwsza konferencja po tym, jak jej organizator wykupił SuSE Linuksa.
Fakt zaangażowania się Novella w rozwiązania open source’owe jest widoczny na każdym kroku – na ścianach wiszą plakaty reklamujące Linuksa, większość oficjalnych wystąpień szefów firmy jest poświęcona otwartemu oprogramowaniu, opartym na nim rozwiązaniom oraz linuksowym (i open-source’owym) planom firmy.
Gość specjalny jest również powiązany z wolnym oprogramowaniem – jest nim Linus Torvalds, którego pojawienie się wzbudziło niemały entuzjazm blisko sześciu tysięcy gości. Linus mówił krótko o swoim podejściu do komercyjnych zastosowań Linuksa (dla niego nie ma znaczenia, kto używa), o największym zagrożeniu (patenty na oprogramowanie), wreszcie odpowiedział na pytanie, co by zrobił inaczej, gdyby mógł cofnąć czas. Odpowiedź była krótka: „I don’t know… What could I have done better? […] Open source is a perfect way to solve any issue”.
Sporo do powiedzenia o otwartym oprogramowaniu miał również szef Novella, Jack Messman, który podsumował linuksowe dokonania firmy w ostatnich miesiącach jednym zdaniem – „This year Brainshare doesn’t do no stinking Windows”. Messman ogłosił też otwarcie kodu YaSTa – znanego z SuSE Linuksa konfiguratora systemu, oraz klienta iFolder – ciekawego projektu, o którym można poczytać na stronie iFolder.com. Osobiście żałuję, że jeszcze nie otworzono serwera tej usługi.
Plany Novella doskonale obrazuje również pokazywana w czasie wystąpień szefostwa parodia „Władcy Pierścieni” (Lord of the Net), w której hobbitów zastępowały pingwiny, a Gollum przypominał właściciela pewnej dużej firmy produkującej popularny pakiet biurowy. Jednak plany te są przedstawiane również w bardziej poważny sposób. Microsoft jest w tej chwili głównym konkurentem dla Novella, który planuje zdobyć rynek serwerów, korporacyjny – a przy okazji również rozwiązań domowych.
Poza oficjalnymi wystąpieniami, miałem też okazję przeprowadzić godzinną rozmowę z Richardem Seibtem, prezesem Novella na Europę, Bliski Wschód i Afrykę. Seibt był w przeszłości prezesem SuSE, dzięki czemu znał sytuację z „obu stron”. Pierwszym pytaniem, które mu zadałem, było „dlaczego”. Dlaczego Novell zainteresował się SuSE i dlaczego SuSE zdecydowało się połączyć z amerykańskim producentem. Odpowiedź okazała się prosta: aby oprogramowanie było powszechnie używane, konieczne jest posiadanie oddziałów firmy, resellerów, pomocy technicznej itp w każdym kraju, w którym chce się zaistnieć. Jest to dość kosztowne, lecz istnieją dwa sposoby na zdobycie funduszy. Pierwszym jest wypuszczenie akcji (jak to zrobił RedHat kilka lat temu), drugim – połączenie się z firmą, która już posiada infrastrukturę. Połączenie z Novellem – który potrzebował „świeżej krwi” (wieloprocesorowości, skalowalności, wieloplatformowości) – było rozwiązaniem, które wydało się najlepszym. Tym lepszym, że SuSE i Novell nie były bezpośrednimi konkurentami, lecz się nawzajem uzupełniają – a co za tym idzie, w żadnej z firm nie było „niepotrzebnych” programistów, których można było zwolnić.
W tej chwili Novell tworzy jednocześnie dwie wersje wszystkich swoich programów – dla NetWare i dla Linuksa. Obie wersje będą rozprowadzane w jednym pudełku (Open Enterprise Server). Pojawia się pytanie, jak długo firma z Provo będzie tworzyć jednocześnie dwa prawie identyczne produkty. Jak zapowiadają szefowie, w przewidywalnej przyszłości linia NetWare nie zostanie zarzucona – dopóki klienci nie potrzebują przesiadki na Linuksa, nie ma potrzeby zmuszania ich do tego. „Why to force customers to migrate if they don’t need it?” – pyta Seibt.
Rzeczą, która mnie szczególnie ucieszyła, są plany utworzenia gdzieś w naszym rejonie (Słowacja, Czechy lub Polska) centrum kompetencyjnego SuSE, w którym będą prowadzane prace nad lokalizacją dystrybucji oraz które będzie służyć jako lokalne centrum supportowe. Powstanie takiego centrum będzie oznaczać szybkie zakończenie prac nad pełną lokalizacją wszystkich najważniejszych programów linuksowych.
Oprogramowanie firm zewnętrznych działające na danej platformie jest niezbędne, by zdobyła ona dużą popularność wśród zwykłych użytowników. Tak jest również z Linuksem – dopóki nie będą na nim działać wszystkie aplikacje (lub odpowiedniki), których potrzebują użytkownicy, nie osiągnie on takiej popularności, jaką osiągnął Windows. Zapytałem więc o wsparcie Novella dla projektu WINE, który bardzo ułatwia migrację dotychczasowych użytkowników. Odpowiedź Seibta była trochę wymijająca, ale ogólnie Novell promuje raczej natywne aplikacje. „WINE is not a long time solution” – stwierdził. Dodał, że Novell zachęca firmy programistycznie nie do tworzenia aplikacji specjalnie dla Linuksa, lecz wykorzystywanie do ich pisania narzędzi i bibliotek niezależnych od platformy – jak Mono czy toolkitu Qt – dzięki czemu tworzone oprogramowanie mogłoby pracować zarówno pod kontrolą Windows, jak i Linuksa.
Ostatnie pytanie – „Czy w domu używasz Linuksa czy Windows” – spotkało się z szerokim uśmiechem i odpowiedzią: „Linuksa”.
Podsumowując, z wszystkich wypowiedzi osób odpowiadających za zarządzanie firmą wynika, że Novell bardzo poważnie traktuje swoje inwestycje w Linuksa. „Novell is back” – zakończył swoje wystąpienie Jack Messman – a strategia linuksowa ma mu pomóc w realizacji tego hasła.
Archiwalny news dodany przez użytkownika: honey.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.