Czy wiecie, że Ministerstwo Kultury w tym roku zacznie pracować nad internetową biblioteką z filmami i muzyką, zawierającą najważniejsze dla polskiej kultury materiały archiwalne? Oczywiście, że nie wiecie. Zaczynam odkrywać perwersyjną przyjemność z czytania rządowych dokumentów. Najbardziej interesujące informacje są w nich ukryte naprawdę głęboko.
Mój ulubiony fragment z „Autostopem przez Galaktykę” to ten, w którym dom głównego bohatera zostaje zniszczony, bo nie odwołał się w terminie od decyzji. A przecież informacja na ten temat była udostępniona: w pozbawionej światła i schodów piwnicy miejscowego biura planowania, „na dnie zamkniętej na klucz szafki, którą wepchnięto do nieczynnej ubikacji z napisem na drzwiach: Uwaga, zły lampart!”
Informacja na temat planów udostępniania państwowych zasobów audio i wideo znajduje się na stronie 87 „Strategii rozwoju społeczeństwa informacyjnego„, w podpunkcie L sprytnie wepchniętym pomiędzy „Upowszechnienie prowadzenia zamówień publicznych drogą elektroniczną” a „Zapewnienie funkcjonowania numeru alarmowego 112”. Oczywiście, jeśli ktoś szuka, to znajdzie tę informację także w „Planie Informatyzacji Państwa„, jako 23 pozycję w tabelce na stronie 21.
Tymczasem informacja jest sensacyjna, bo archiwum ma zawierać „materiał filmowy będący najpełniejszym zapisem historycznym i kulturowym”, a dostęp do niej ma być otwarty dla wszystkich. Wreszcie! Kiedy widzę bogactwo materiałów audiowizualnych udostępnianych np. w ramach amerykańskiego projektu archive.org, to budzi się we mnie zazdrość. Nasze zasoby marnują się obecnie zamknięte na cztery spusty w rozmaitych szafach, i dotarcie do nich dla kogoś takiego, jak ja, jest po prostu niemożliwe.
Tymczasem Ministerstwo Kultury planuje nie tylko udostępnianie, ale także obudowanie zasobów szeregiem pożytecznych narzędzi. Zaawansowane metody klasyfikacji, w tym umożliwiające pracę grupową (czyli, jak się domyślam, coś w stylu web 2.0 – komentarze? opisy?), zaawansowane wyszukiwarki oparte na bogatych metadanych. Nowocześnie. Szacunkowy koszt tej biblioteki to 97 milionów złotych, a jej realizacja potrwa do roku 2010.
Zanim jednak popadniemy w nieuchronny entuzjazm (wszystkie przedwojenne filmy i nagrania muzyczne na wyciągnięcie ręki! kroniki filmowe! polskie filmy dokumentalne z czasów wojny!) wypada zastanowić się, jakie warunki powinno spełniać takie realizowane przez państwo archiwum.
Po pierwsze, musi być neutralne technologicznie, oparte na otwartych standardach. W szybko zmieniającym się świecie technologii to jedyna gwarancja, że zasoby udostępniane dzisiaj będą dostępne także w przyszłości, gdy zmienią się wykorzystywane przez nas na co dzień technologie. To także nieodzwony warunek niedyskryminującego dostępu do treści. Dziś np. publiczną telewizję bezproblemowo oglądają wyłącznie użytkownicy komputerów stacjonarnych zaopatrzonych w konkretny program konkretnego producenta. Tymczasem sztuczne ograniczanie dostępu użytkownikom innych programówi urządzeń wyposażonych w dostęp do sieci jest sprzeczne z podstawowymi zasadami państwa prawa (oraz zasadami WAI istotnymi dla niepełnosprawnych).
Po drugie, warto zastanowić się nad kwestiami prawnymi. Absolutnie kluczowe jest, byśmy wszyscy otrzymali nie tylko dostęp, ale też pełnię praw do wykorzystania takich materiałów. Skoro są one w posiadaniu państwa, czyli nas wszystkich, to wszyscy musimy mieć prawo do wykorzystywania ich w dowolnym celu. Jakiekolwiek inne rozwiązanie należy uznać za sprzeczne ze społecznym interesem i dobrym obyczajem. Będzie jak lizanie cukierka przez szybę.
Problemów jest oczywiście mnóstwo. Do dziś leży gdzieś w czeluściach departamentu prawnego Ministerstwa Kultury moje pismo z pytaniem, na jakich zasadach państwo udostępnia teksty tych książek, których prawa autorskie przeszły na Skarb Państwa (i czy są wśród nich książki z listy lektur szkolnych). Logiczne wydaje się, że jeśli prawa należą do nas wszystkich, to wszyscy powinniśmy z tych praw korzystać do woli, bo dziś nie ma żadnej prawnej możliwości na zamieszczenie tekstów współczesnych w cyfrowej bibliotece. Ale odpowiedzi nie dostałem. Jak będzie w przypadku biblioteki audiowizualnej też nie wiadomo.
Rzecz jest istotna z tego powodu, że budowanie społeczeństwa informacyjnego to zadanie bardzo trudne. W czasach, w których znikają fizyczne bariery dostępu, gdy technologia tanieje z dnia na dzień, możliwe staje się uruchomienie gigantycznych zasobów ludzkiej kreatywności. Robienie i publikacja filmów w ramach zajęć uniwersyteckich, wspólne projekty badawcze uczniów ze szkół oddalonych o setki kilometrów, opracowywanie zasobów przez hobbystów (z sukcesem przetestowane przez NASA w projekcie Clickworkers) – to wszystko jest możliwe, o ile nie stracimy czasu na projekt źle zaprojektowany, źle wykonany i nieprzydatny.
Felieton został opublikowany również na blogu Jarka Lipszyca i jest rozprowadzany na zasadach licencji cc-by-sa.
Archiwalny news dodany przez użytkownika: rekrutacja.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.