„Gazeta Wyborcza” opublikowała odpowiedź na felieton p. Witolda Gadomskiego, w którym zdarzyło Mu się pomieszać znaczenie prawa patentowego i autorskiego, przeoczył także istnienie wieluset podpisów informatyków pod listem otwartym w sprawie patentów. Poniżej publikujemy naszą odpowiedź, kontr-odpowiedź p. Gadomskiego dostępna jest na stronach „Wyborczej”.
7 marca 2005 r. komisja UE (złożona z ministrów państw członkowskich) zatwierdziła projekt unijnej dyrektywy o patentowaniu wynalazków dokonywanych za pomocą komputera. Decyzja ta wzbudziła ogromne kontrowersje. Nie tylko z powodu kształtu dyrektywy, która – pomimo licznych protestów – dopuszcza możliwość patentowania idei i algorytmów. Także dlatego, że zatwierdzenie dokonane zostało w trybie stawiającym w wątpliwym świetle demokratyczne procedury Unii Europejskiej. Pomimo sprzeciwu trzech krajów (Danii, Polski i Portugalii) dyrektywa ta została uznana za tzw. a-item – czyli niebudzącą wątpliwości. O przeredagowanie dyrektywy wnosił też Parlament Europejski, jedyna demokratycznie wybierana instytucja UE.
Tym samym dyskusja skupiła się nie tyle na samym przedmiocie sprawy (czyli: co wolno, a czego nie wolno patentować), ile na legitymizacji prawa stanowionego w taki sposób. Ta dyskusja, która w Polsce jest praktycznie niesłyszalna, dotyczy samych podstaw tego, czym jest i będzie Unia. Czy o kształcie unijnego prawa będą decydować brukselscy biurokraci w zaciszu gabinetów, czy też będzie ono przedmiotem publicznej dyskusji? Na razie górą jest biurokracja – dyrektywa została zaakceptowana z rażącym naruszeniu procedur, gdyż zdaniem przewodniczącego komisji Jeannota Krecké skierowanie jej z powrotem do czytania… opóźniłoby proces stanowienia prawa. Innymi słowy – będziemy robić, co nam się żywnie podoba.
Nieprawidłowości te są możliwe, bo niewielkie jest zainteresowanie samą dyrektywą i niewiele osób naprawdę rozumie jej znaczenie. Przykładem tego niezrozumienia jest opublikowany w „Gazecie Świątecznej” (19-20 marca) felieton Witolda Gadomskiego „Egoizm i innowacja”, z cyklu „Okiem liberała”. Gadomski potępia inicjatywę zbierania podpisów pod listem intelektualistów wzywającym do zmiany kształtu tej dyrektywy [list ukazał się w „Gazecie” z 4 marca br. – red.]. Pisze: „Nie jestem specjalistą od programów komputerowych, ale obawiam się, że większość z podpisanych również niewiele wie na ten temat. List podpisali poeci, pisarze, krytycy literaccy, filozofowie i psychologowie, ale zauważyłem tylko jednego programistę”. To ma dowodzić, zdaniem Gadomskiego, że protest przeciw patentowaniu odkryć komputerowych jest sprzeczny z przekonaniami samych programistów i informatyków. Znowu jajogłowi wiedzą lepiej od społeczeństwa, jak mu dobrze zrobić.
Otóż informujemy pana Gadomskiego, że wśród ponad 3 tys. podpisów pod protestem 90 proc. to nazwiska informatyków, administratorów sieci komputerowych, pracowników lub właścicieli firm działających na rynku informatycznym. Pod protestem podany był adres strony internetowej www.ha.art.pl/patenty.html ze wszystkimi podpisami. Wystarczyło sprawdzić.
Dalej pan Gadomski pisze: „Autorzy listu protestują przeciwko nazbyt rygorystycznej ochronie własności intelektualnej, która – jak twierdzą – sprzyja wielkim koncernom ze szkodą dla konsumentów i drobnych przedsiębiorców. Takie stanowisko jest o tyle dziwne, że spora część autorów sama korzysta z dobrodziejstw ochrony własności intelektualnej”. Gadomski popełnia tutaj częsty błąd polegający na nazywaniu trzech różnych praw jednym mianem „własności intelektualnej” – choć w rzeczywistości prawo autorskie, ochrona patentowa oraz ochrona znaków towarowych dotyczą zupełnie innych rzeczy i działają w zupełnie inny sposób. W ten sposób próbuje przedstawić nas jako wrogów własności intelektualnej jako takiej, a tym samym osoby niepoważne czy wręcz niebezpieczne. A także działające na własną szkodę – bo, jak mówi, prawo chroni pisarza Jerzego Pilcha.
Wyjaśniamy więc: protest ten zyskał poparcie tak wielu różnych środowisk (w tym także wielu zadeklarowanych liberałów) nie dlatego, że jest skierowany przeciw „własności intelektualnej” jako takiej, lecz dlatego, że jest przeciw stanowieniu złego prawa. Prawo autorskie chroniące prozę Jerzego Pilcha nie ma nic wspólnego z proponowaną dyrektywą patentową, co jest jasne chyba dla wszystkich oprócz pana Gadomskiego. To są inne regulacje, inne akty prawne i co innego jest ich przedmiotem.
Obecnie oprogramowanie tworzone w Unii Europejskiej chronione jest przez prawo autorskie. Oznacza to, że nie można bez zgody właściciela praw korzystać z napisanego przez niego kodu. Można jednak pisać nowe programy o podobnym zastosowaniu. Dzięki temu na rynku mamy wiele różnych edytorów tekstu, wiele różnych baz danych, wiele różnych odtwarzaczy multimediów. Wprowadzenie dyrektywy patentowej w obecnej postaci zmieni tę sytuację. Obecnie przyznano patenty – ciągle jeszcze nieważne, dopóki dyrektywa nie wejdzie w życie – na m.in. pasek postępu, płatność kartą kredytową przez internet, podgląd zdjęcia i na wiele innych, banalnych pomysłów związanych z informatyką. Jeśli będą one egzekwowane, setki tysięcy firm zajmujących się tworzeniem stron WWW czy programów wypadnie z rynku. Zostaną tylko wielcy gracze, których stać będzie na wykupienie wszystkich, nawet najbardziej absurdalnych patentów, walkę w sądach o ich unieważnienie lub posiadających bardzo duże pakiety własnych patentów („My nie pozywamy was, ale wy nas”). Co oznacza, że delikatna równowaga ochrony wiedzy i dostępu do niej została przez tę dyrektywę poważnie zaburzona.
Nasz protest to próba zwrócenia uwagi na to, że obecny kształt dyrektywy patentowej jest zagrożeniem dla rozwoju gospodarczego świata. Wprowadzenie zmian przegłosowanych przez Parlament Europejski – które miały na celu eliminację patentów banalnych oraz patentowania idei i metod biznesowych – wystarczy, by owe negatywne dla producentów i konsumentów efekty zlikwidować. Dlaczego pomimo protestów przez kolejne instytucje przepychana jest wersja korzystna dla potężnej, ale wąskiej grupy interesu, a głosy przeciwników próbuje się przedstawiać jako głosy ludzi niekompetentnych i szalonych w swojej wizji zniesienia wszelkiej własności – pozostawiamy ocenie czytelników. Oraz pana Gadomskiego.
Łukasz Jachowicz, Jarosław Lipszyc, Sławomir Sierakowski, Jan Sowa
Archiwalny news dodany przez użytkownika: honey.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.