Zgodnie z obietnicą złożoną kilkanaście dni temu na forum 7thGuarda, chciałbym się z Wami podzielić swoimi wrażeniami z wdrożenia Linuksa w niewielkim biurze. Wspólnie z Marcinem Bohosiewiczem (RMF) i z pomocą Witka Kręcickiego (adasi) wyrzuciliśmy z jednej z warszawskich firm (będącej częścią większej sieci) wszystkie – poza jednym – komputery z MS Windows i na ich miejsce wstawiliśmy terminale linuksowe.

Może na początek odrobina statystyki: w biurze działa 10 terminali linuksowych, podpiętych do serwera z Intel Pentium 4 2.8GHz na pokładzie. Dane na serwerze są backupowane w locie dzięki sprzętowemu mirroringowi dysków, można je również zapisywać na płytach. Maszyna ma jeden gigabajt RAMu, co wystarcza na bezproblemową pracę na wszystkich stanowiskach. Do serwera jest podpięta drukarka laserowa HP z wbudowanym skanerem.

Terminale to sprowadzane przez nas desktopy IBMa ze 128 megabajtami RAMu i kartami sieciowymi z wbudowanym etherbootem. Dzięki temu zabiegowi terminale nie muszą mieć dysków twardych (dzięki czemu są w pełni bezobsługowe, a liczba elementów mogących ulec awarii jest zminimalizowana), lecz po załączeniu kopiują system z serwera, startują go, montują via nfs system plików z prostym x-serverem (pochodzącym z projektu ltsp) i łączą się z kdm działającym na serwerze. Niektóre z terminali mają podpięte lokalne drukarki, dzięki czemu pracownicy nie muszą biegać z każdym wydrukiem do sekretariatu.

Serwer działa pod kontrolą dystrybucji PLD-Linux, co zostało podyktowane jej dobrym przystosowaniem do polskich realiów (praktycznie nic nie trzeba było rekonfigurować, by uzyskać polskie znaki i napisy we wszystkich możliwych miejscach) oraz łatwością jej dopasowywania do swoich wymagań. Drugim kandydatem był GNU/Debian, jednak po długich rozmowach z Marcinem doszliśmy do wniosku, że warto dać szansę sprawdzić się polskiemu produktowi.

Jak się okazało, nie popełniliśmy błędu: system, mimo dużego obciążenia, działa stabilnie i bezproblemowo, a sama obsługa nie przysparza nikomu problemów.

Tym, czego się najbardziej baliśmy, była reakcja użytkowników na wyrzucenie znanych im od lat okienek i zastąpienie ich obcym dla nich Linuksem. Na szczęście okazało się, że nie taki straszny Linux jak go malują, a obsługa – po przyzwyczajeniu się do różnic (sporo ich występuje w lokalizacji różnych opcji menu w OpenOffice.org) – jest banalna.

Zresztą, dlaczego miałoby być inaczej? Użytkownicy po zalogowaniu się mają przed oczyma najnowsze KDE, które daje im więcej możliwości niż znany z MS Windows „Pulpit”. Szczególnym uznaniem cieszy się możliwość pracy na wirtualnych pulpitach oraz standardowy pakiet gier KDE.

Poza KDE i jego standardowymi programami, na serwerze są zainstalowane Adobe Acrobat Reader, OpenOffice.org (wersja ze strony ux.pl), najnowsza Mozilla (wraz z klientem poczty) oraz pakiet sane (do obsługi skanera).

Przez kilka pierwszych dni z niewiadomego powodu zanikała łączność między serwerem a terminalami, winne okazało się błędne oprogramowanie switcha, które – po aktualizacji – przestało sprawiać kłopoty. W tej chwili jedynym problemem wydają się być niektóre strony www, których autorzy – po wykryciu przeglądarki innej niż MSIE – po prostu przerzucają oglądającego na stronę zawierającą komunikat o nieznanej przeglądarce i propozycję zainstalowania oprogramowania Microsoftu. Nie zanotowaliśmy jeszcze przypadku nieotwierania się dokumentów stworzonych pod MS Office.

Ogólnie większość pracowników (wszyscy są pracownikami biurowymi nie mającymi wiele wspólnego z informatyką, a przez to często bezradnymi wobec problemu nagle wieszającego się komputera) jest zadowolona z przejścia na nowy system, dzięki któremu wszystko działa szybko i stabilnie. Aktualnie jedynym słabym ogniwem biura jest maszyna księgowości (MS Windows ME), której uruchomienie często zajmuje 20 minut (P3-500MHz) i kilka restartów. Po „doszlifowaniu” się reszty systemu, planujemy przeniesienie również księgowości na Linuksa z wine. A’propos wine – jedna z pracowniczek trzymała swoją książkę adresową nie w Outlooku, lecz jakimś nietypowym programie polskiej produkcji. Dzięki wine – działa bez problemów.

Dlaczego Linux?
Głównym powodem migracji okazały się zbyt wysokie koszty utrzymania platformy Microsoftu. Nadszedł czas, gdy zainstalowane oprogramowanie stało się przestarzałe (głównie Windows 95), a instalacja nowego wiązała się z olbrzymimi wydatkami na nowszy sprzęt i kolejne licencje. Po podliczeniu wydatków okazało się, że migracja na zupełnie nowy typ oprogramowania będzie o wiele tańsza, i to nie tylko na krótką metę – zwiększyła się stabilność systemu, zniknęły problemy z wirusami i robakami internetowymi, spadło ryzyko zainstalowania przez pracowników nielegalnego oprogramowania (co dla firm – w dobie szalejącej BSA – jest kluczową sprawą), wreszcie zniknęły problemy z archiwizacją danych, gdyż są one teraz składowane centralnie na serwerze z nagrywarką CD i mirroringiem dysków.

Cała przeprowadzka trwała około tygodnia, z czego większość czasu pochłonęły prace przy kładzeniu nowego okablowania. Przyzwyczajenie pracowników do nowych programów nie zajęło długo – oczywiście, ciągle padają pytania, gdzie znaleźć daną funkcję, lecz dzieje się to coraz rzadziej.

Pytania są zadawane osobiście, gdyż codziennie ktoś z nas pojawia się na terenie firmy, żeby sprawdzić, czy wszystko działa, odpowiedzieć na pojawiające się pytania i ewentualnie doinstalować jakiś program, który jest potrzebny użytkownikom.

Podsumowanie.
Powyższy tekst jest moją odpowiedzią na ciągle padające zarzuty, że Linux nie nadaje się na biurko. Moje doświadczenia są zupełnie przeciwne: Linux (właściwie chyba każdy system, na którym można uruchomić KDE, Mozillę z pluginami, wine i OpenOffice.org) już osiągnął pełną dojrzałość pod tym względem. Zaznaczam, że biuro, o którym piszę, cały czas komunikuje się ze światem zewnętrzym przez internet, stale wymienia pliki z posiadaczami MS Worda czy Excela i jest typowym biurem, w którym pracują nie-informatycy.

Być może uda mi się nakłonić jednego ze świeżych użytkowników Linuksa do opisania swoich wrażeń. Stay tuned…
Archiwalny news dodany przez użytkownika: honey.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.

Oznaczone jako → 
Share →