Często słyszy się o coraz skuteczniejszych próbach cenzurowania internetu w Chinach, o celowych przeszkodach finansowych na Kubie. Zaczynamy się do tego przyzyczajać – to inny świat. Pozostaje tylko jedno pytanie: czy żyjemy w jakimś innym. Czy duże państwo może sprawić, że stona na serwerze w innym państwie zniknie? Okazuje sie, że tak…

Jak donosi wprost takie zajście miało miejsce bardzo niedawno. Strona agencji Kavkaz Centr, z której często korzystali piszący o Czeczenii rosyjscy dziennikarze, przestała wyświetlać się kilka dni po zamachu w centrum teatralnym w Moskwie. Początkowo znajdowała sie na serwerze oficjalnego portalu czeczeńskich separatystów – chechen.org, ale po ponad tygodniu link kierujący na stronę ludzi Basajewa zniknął. Według Czepczugowa (szefa wydziału ds. walki z przestępstwami wysokotechnologicznymi), strona została zamknięta przez kanadyjskiego dostarczyciela usług internetowych na wniosek rosyjskiego MSZ.
Podobny schemat walki z terroryzmem (??) w sieci stosowany jest – jak dodał – także w innych przypadkach. Gdy milicja znajduje zarejestrowany poza granicami Rosji portal, zgłasza to do MSZ, zaś ministerstwo kieruje notę do kraju na którego terenie mieści się serwer.
Archiwalny news dodany przez użytkownika: antymon.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.

Oznaczone jako → 
Share →