Od redakcji: Smiechu przysłał nam swój raport z pola walki o panowanie nad Darwinem – udostępnionym przez Apple jądrem systemu MacOS X. Na pewno warto się z nim zmierzyć samemu, jak poszło Śmiechowi – poczytajcie sami. Gramatyka i tempo wypowiedzi pozostawiliśmy bez zmian, żeby zachować odpowiedni klimat opowieści 😉

Moja przygoda z Darwinem potrwała dość krótko, ale opowiedzieć nie zaszkodzi…
całość dotyczy bardziej instalacji i bardzo pierwszego wrażenia, bo system długo nie poleżał na dysku.

pierwsze kroki: obrazek iso wypalony na cd dał się zboootować, niestety daleko nie zaszedł. Strasznie mu się nie podobało to, że na tym samym kanale ide wiszą zarówno cdrw z którego się bootuje, jak i cdrom. Po kilku próbach-i-błędach mam receptę: należy wykluczyć dodatkowy cdrom z bios’u. Darwin od razu poczuł się lepiej, ale na wszelki wypadek nieużywany cd wyrzucił kieszeń i za żadne skarby nie dał sobie jej wcisnąć z powrotem, dopóki komputer pozostał pod kontrolą Darwina.

jakoś to przeżyłem.
instalujemy.
mam do wyboru automatyczne partycjonowanie, użycie istniejących partycji i ręczne partycjonowanie. Wybieram ręczne: na /dev/hdb przygotowałem dwa kawałki po 5G wolnego miejsca. fdisk (?) bardziej przypomina to windowsowe coś niż fdiska, taki sam wygodny sposób obsługi. po jakimś czasie doszedłem do wniosku że chyba jest ok; wybrałem 'stwórz partycję’ i wskazałem kawałek wolnego miejsca. Darwin powiedział ze jest ok.

pierwsza niespodzanka – potrzebujemy dwóch partycji… no dobra, bedzie 5G na /boot i 5G na system :-)))

I to by było na tyle w kwesti wybrania jakichkolwiek opcji podczas instalacji. Od tej pory Darwin jedzie swoim programem: instaluje około 200 pakietów. Nazwy niektórych wyglądają jakoś znajomo; 'gcc’, 'OpenSSH’, 'XFree’,ale wymiękłem przy 'rpm’. jeszcze tylko bootloader (uwaga! nie pyta o nic, instaluje się i już. jak to dobrze że miałem kopię lilo na dyskietce…)
restart.

Bootloader, jądro systemu, wyrzucamy kieszeń cdromu :-), startuje Darwin.
Okazuje się że jednak wybrał nie te wolne kawałki dysku po /dev/hdb2 i /dev/hdb4, wolał się nie nadwyrężać i mam Darwina na /dev/hdb1 i /dev/hdb3 (dobra, jakoś przeżyję, tam były tylko mp3 i filmy…)

Loginprompt przedstawia się jako darwin/bsd (localhost) (console).

X’ów włączyć się nie udało, o wysunięty cdrom kilka razy zawadziłem kolanem….

Coś we mnie pękło; miarka się przebrała. reset, fdisk, mkfs, i oto wróciłem do starego, dobrego Linuksa.
Archiwalny news dodany przez użytkownika: smiechu.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.

Oznaczone jako → 
Share →