W Polsce rozpoczyna się powoli debata na temat tego, w jaki sposób administracja publiczna powinna konstruować swoją infrastrukturę informatyczną. Wczoraj, podczas panelu dyskusyjnego w ramach 13. Forum Teleinformatyki w Legionowie zaprezentowałem „swoją wizję” tego, jak może wyglądać neutralność technologiczna państwa. Zapraszam do lektury, dyskusji i komentarzy – Wasz głos jest bardzo ważny i weźmiemy go pod uwagę podczas dalszej debaty nad tym tematem.

Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
(Konstytucja RP, Art. 32)

Neutralność technologiczna
Trudno wyobrazić sobie współczesne społeczeństwo bez sprawnie działających rozwiązań informatycznych ułatwiających przesyłanie, wyszukiwanie i analizę informacji. Rozwiązania informatyczne zostały docenione zarówno przez administrację publiczną, która przetwarza ogromne ilości danych, jak i przez prywatne przedsiębiorca – którym ułatwiają one niezbędne kontakty z przedstawicielami władz. Aby w pełni wykorzystać ogromne możliwości dawane przez nowoczesną technologię, nie wolno zapomnieć o podstawowej zasadzie państw demokratycznych: prawa do równego traktowania. Zgodnie z nią, każdy powinien mieć możliwość skorzystania z elektronicznej drogi kontaktu z urzędem. Można to osiągnąć tylko w jeden sposób: państwo powinno być neutralne technologicznie.
Zasada neutralności technologicznej w społeczeństwie informacyjnym staje się jedną z podstawowych zasad państwa demokratycznego. Nakazuje ona organom państwowym stosowanie otwartych standardów wszędzie tam, gdzie są one dostępne. Jej stosowanie oznacza, że każdy dostawca technologii (a nawet posiadający odpowiednią wiedzę pojedynczy obywatel) może stworzyć odpowiadający mu komplet rozwiązań technologicznych realizujący potrzeby państwa, może też – dzięki pełnej otwartości standardów – wybrać jeden z wielu konkurencyjnych zestawów dostępnych na rynku. W rezultacie zasada neutralności technologicznej państwa, zapewniająca wszystkim równy dostęp do formatów zapisu i przesyłania danych, prowadzi do braku dyskryminacji jakiegokolwiek producenta.
Trzeba jednak pamiętać, że brak dyskryminacji nie oznacza braku reguł. Neutralność technologiczna nie oznacza, że każde istniejące rozwiązanie jest dopuszczalne. Trafnie przywołany w jednej z interpelacji sejmowych przykład kolei żelaznej obrazuje ten problem w sposób czytelny dla każego: każdy może wyprodukować lokomotywę i wagony i każdy może nimi jeździć po polskich torach. Nie jest dyskryminacją jakiegokolwiek producenta fakt, że tory w Polsce mają szerokość 1435 mm – i nikt o zdrowych zmysłach jako dyskryminację tego nie traktuje. Podobnie jest ze standardami informatycznymi wykorzystywanymi przez państwo – jeśli tylko jest taka możliwość, standardy powinny być otwarte i dawać każdemu producentowi szansę na stworzenie oprogramowania korzystającego z nich.
Otwarte standardy
Skoro od otwartości stosowanych standardów zależy neutralność technologiczna państwa, warto pochylić się nad samą definicją otwartych standardów. Jedna z najpełniejszych definicji, przyjęta w ramach Europejskich Ram Interoperacyjności i powtórzona w aktach prawnych wielu państw europejskich, definiuje otwarty standard jako taki, który spełnia cztery warunki:

  • jest przyjęty i zarządzany przez niedochodową organizację, a jego rozwój odbywa się w drodze otwartego procesu podejmowania decyzji (konsensusu, większości głosów, itp.), w którym mogą uczestniczyć wszyscy zainteresowani,
  • jest opublikowany, a jego specyfikacja jest dostępna dla wszystkich zainteresowanych bezpłatnie lub po kosztach sporządzenia kopii oraz możliwa dla wszystkich do kopiowania, dystrybuowania i używania również bezpłatnie lub po kosztach operacyjnych,
  • wszelkie związane z nim prawa autorskie, patenty i inna własność przemysłowa są nieodwołalnie udostępnione bez opłat,
  • nie ma żadnych ograniczeń w jego wykorzystaniu.

Taka definicja otwartego standardu daje pewność dostępu do niego wszystkim zainteresowanym jego implementacją, daje też pewność bezproblemowego dostępu do danych nie tylko dziś, lecz również za kilkadziesiąt czy kilkaset lat. To ostatnie może nie ma zbyt dużego znaczenia w przypadku małych firm, w przypadku państwa – którego działanie zależy m. in. od poprawnego archiwizowania wytworzonych przez administrację danych – jest kluczowe.
Neutralność technologiczna a sprawa polska
Głównymi barierami dla neutralności technologicznej stawianymi przez administrację są stosowanie i wymaganie zamkniętych formatów zapisu i przesyłania danych oraz dyskryminacja alternatywnych rozwiązań technologicznych. Obie te bariery zostały zauważone przez polskich decydentów i powoli zaczyna się ich usuwanie, jednak w praktyce może to potrwać jeszcze kilka lat. Najgłośniejszym przypadkiem dyskryminacji był przykład „Płatnika” – oprogramowania służącego do przekazywania deklaracji ubezpieczeniowych do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Do niedawna cała specyfikacja protokołu służącego do transmisji danych ubezpieczeniowych była utajniona. Nawet po jej rozpracowaniu i upublicznieniu przez grupę programistą tworzącą pakiet „Janosik”, korzystanie z programów innych niż „Płatnik” było zakazane. Dopiero kolejne wyroki sądowe doprowadziły do wycofania się ZUSu ze stanowiska i otworzyły drogę do powstania alternatywnego dla „Płatnika” oprogramowania. Tymczasem w neutralnym technologicznie państwie administracja powinna opublikować standard, przykładową implementację (z której mogliby korzystać nie-programiści), a decyzja o korzystaniu z niej – lub napisaniu alternatywnego oprogramowania – powinna należeć do poszczególnych przedsiębiorców.
Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku danych tekstowych i prezentacji publikowanych przez jednostki administracji publicznej. Do niedawna na stronach internetowych królowały dane w zamkniętym formacie, utworzone przy pomocy oprogramowania działającego jedynie na jednej platformie sprzętowo-programowej i produkowanego tylko przez jednego producenta. W wielu miejscach jest tak nadal, mimo iż opracowane przez rząd „minimalne wymagania dla systemów informatycznych” nakładają na administrację obowiązek korzystania również z otwartych formatów danych. W ten sposób wszyscy, którzy chcieli w pełni poprawnie odczytać dane publikowane przez administrację, musieli zaopatrzyć się w konkretny produkt konkretnego producenta. Powoli podejście to ulega zmianie – zarówno w teorii (projekt Krajowych Ram Interoperacyjności, minimalne wymagania dla systemów informatycznych administracji publicznej, Plan Informatyzacji Państwa…), jak i w praktyce – na stronach internetowych zaczynają się pojawiać materiały w otwartych formatach.
Nowe podejście sprzyja otwartości i konkurencyjności, nie faworyzuje żadnego producenta, ale też nie zamyka nikomu drogi do tworzenia własnych rozwiązań współpracujących z systemami administracji publicznej. W ten sposób buduje się przyjazne dla obywateli demokratyczne państwo prawa, w którym coraz większą rolę odgrywa zasada neutralności technologicznej..
Archiwalny news dodany przez użytkownika: honey.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.

Oznaczone jako → 
Share →