Kilka dni temu pisaliśmy o wypowiedzi Jean-Phillipe’a Courtois, szefa europejskiego przedstawicielstwa Microsoftu jakoby używanie Linuksa było droższe niż Windows. Chodzi tutaj o wysokość całkowitych kosztów posiadania (total cost of ownership, TCO), nie tylko o opłaty licencyjne. Nie musieliśmy długo czekać na riposte. Na łamach linuxandmain pojawiła się dobrze uargumentowana odpowiedź.

Długi wywód, ktorego autorem jest Brendan Scott rozpoczynają akapity definicji, które pomagają zrozumieć laikom jaka jest różnica między darmowym piwem a darmowym oprogramowaniem. Akcentowana jest wolność a nie darmowość softu. To właśnie jest ciągłą bolączka wszelkich raportów MS, które wolne oprogramowanie świadomie zaliczają do kategorii freeware i nie wyróżniają grupy public domain.

Scott każe nam myśleć długodystansowo. Istnieje możliwość, że koszty wdrożenia i utrzymania produktów MS są mniejsze niż wolnego oporgramowania w niektórych wyspecjalizowanych segmentach. Jednak wynika to jedynie z czasowego braku odpowiednich wolnych rozwiązań. W standardowych zastosowaniach (które stanowią ogromna większość) model biznesowy wolnego oprogramowania (Free Software Business Model), który zakłada brak opłat licencyjnych, wolny kod źródłowy i skupia się na usługach uruchamia niezwykle korzystne dla odbiorców mechanizmy.
Świadczenie usług nie ogranicza sie jedynie do producenta. Wprowadza to konkurencje na rynek, której efektem musi być spadek cen usług i pilnowanie oraz podnoszenie jakości usług.
Musimy pamiętać też, że opłaty licencyjne nie są jednorazowe. Każde oprogramowanie jest rozwijane. Decydując sie na ancient regime musimy wpisać do naszego biznes planu wydatki na licencje w cyklicznych okresach kilku lat. BTW Microsoft przestał wspierać już pierwsze systemy z rodziny Windows. Nie będą już one rozwijane i akutalizowane chociażby pod względem bezpieczeństwa. Zmusza to ich posiadaczy do migracji na nowsze wersje. Jaka firma zaryzykuje świadomie używania dziurawego i skazanego na dziurawienie software-u. Jeżeli nawet zdecyduje się ryzykować – co powiedzą na to akcjonariusze? Brak dostepności kodu źródłowego nie pozwala też zadnej innej firmie prowadzenia wsparcia dla osieroconego oprogramowania.
Jeżeli z jakichkolwiek powodów koszty TCO w przypadku zamknietego oprogramowania mogą być niższe to tylko wtedy, kiedy analizujemy koszty w perspektywie bardzo krótkiego czasu.

Wniosek jest prosty. Liczenie TCO w krótkim okresie czasu można porównać do próby opisu zachowania się populacji dużego miasta po jedniodniowej obserwacji. Więc jeżeli mówimy o TCO myślmy o long run TCO.
Archiwalny news dodany przez użytkownika: antymon.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.

Share →