Pamiętacie Historię pewnej książki? Ciąg dalszy czyta się jak kryminał.
8 czerwca, piątek Dzwonię do pani kierownik redakcji RM. Wyraża zdziwienie - pierwszy raz słyszy o problemie. Szybko przekonuję ją, że sprawa nie leży w gestii działu kontraktów i współpracy z zagranicą. Wspólnie czytamy odpowiednie fragmenty GFDL. Wydaje się być przekonana. Porozmawia z informatykiem. Za chwilę oddzwania, że książka jest udostępniona, jest odnośnik na witrynie RM. Hmm, to ten PDF - od początku podkreślałem, że chodzi mi o wersję w jawnym formacie. Omawiamy kolejny fragment FDL. Obiecuje w poniedziałek odzwonić lub przesłać e-mail.
11 czerwca, poniedziałek Głucho. 13 czerwca, środa Zniecierliwiony, po południu wysyłam e-mail do readme@rm.com.pl, powtarzając prośbę o wskazanie lokalizacji jawnej wersji. Z listów na p.c.o.l. wnoszę, że ktoś coś kombinuje: na witrynie RM leży nadal PDF, ale już bez powtrącanych w środku spacji, za to z blokadą druku, kopiowania i eksportu tekstu. 22 czerwca, piątek Tydzień powinien wystarczyć - dzwonię. Pani Kierownik redakcji nie ma - znowu zostawiam swój numer telefonu, ma oddzwonić w poniedziałek, proszę o popołudnie. 23 czerwca, poniedziałek Na wszelki wypadek dzwonię sam jeszcze przed 16. Najpierw słyszę, iż mojej interlokutorce nic nie wiadomo o zmienionym PDF, bo witrynę prowadzi firma zewnętrzna. Wzmianka o dużej kwocie wydanej na umowę z O'Reilly'm. Ponoć sprawę przekazała jednemu z "prezesów" (wydawców RM), który ma ją uzgodnić z Amerykanami, bo w umowie nie było o tym mowy. Po upewnieniu się, że poczekam, oddzwania. PDF zmienił informatyk na polecenie swojego przełożonego - nie wiedziała (dziwne, z informacji ma www nie wynika, by byli jacyś kierownicy niższego szczebla). Upewnia się, jakie formaty byłyby wystarczające, po czym, znienacka usiłuje mi wmówić, że mają tylko PDF, bo w takim drukują. Przy okazji jestem odpytywany ze stanu książek RM na półce. Wygląda na to, że zmieniła poglądy. Ostateczna wersja: umowa z O'Reily'm obliguje ich do wystawienia PDF, o niczym innym nie ma mowy. Dwukrotnie, niemal do przesady precyzyjnie, upewniam się, że nie mają *zakazu* udostępniania w innej, zgodnej z licencją umieszczoną w książce, postaci. Znowu słyszę o pieniądzach wydanych na umowę. Na koniec pocieszenie - napisali do O'R&A z prośbą o wyjaśnienie (również "Samby"), dzisiaj ślą monit. Odpowiedź zapewne w ciągu kilku/nastu dni. Nie rozumiem, czego się obawiają, przecież mają (c) na druk książki, nikt lewej kopii na rynek nie wpuści. Przestałem jednak, wbrew ich zapewnieniom, wierzyć dobrą wolę i czystość intencji. Czy ktoś ma adresy do autorów (w książce nie ma) i mógłby ich powiadomić? (z cc: O'R&A?). Niestety, moja angielszczyzna nie jest zbyt klarowna.
Archiwalny news dodany przez użytkownika: wkotwica.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.