Michał Parkola podesłał nam swoją opinię na temat biurokracji w PLUGu… chociaż nie zgadzam się z nim w kilku punktach, warto się nad nim zastanowić…
Czytając nowe strony PLUG zacząłem się zastanawiać, czy aby ambicje jej twórców nie przerosły same siebie. Zarządy, Sąd Koleżeński, Rzecznik Dyscyplinarny itp., to jest coś, co pachnie raczej skostniałym aparatem władzy niż strukturą konieczną do prowadzenia aktywnej działalności na rzecz Free Software / Open Source.
Postanowienie, że aby zostać członkiem grupy, konieczna jest aprobata odpowiedzniej liczby osób jest conajmniej dziwne.
Takie rzeczy nie pasują do idei wolności i otwartości, jakie powinny stać za grupą użytkowników i entuzjastów Linuksa.
Nie twierdzę, że struktura takiej grupy MUSI być nieformalna, ale wszystko powinno być stosowane z umiarem (czytaj: wedle potrzeb, a nie dla prestiżu wielu funkcjonalistów).
Chciałbym stać się częścią inicjatywy mającej na celu stworzenie czegoś dobrego (tutaj PLUG się wywiązuje – Pingwinaria itp), ale bez twardego podporządkowania Sądowi Koleżeńskiemu (sic!) i tym podobnym klikom.
Jeśli wolność jest najważniejsza, a działalność NIE WYMAGA tak sztywnych struktór, to po co je wprowadzać?
Komentarz od redakcji: PLUG, jak i każda inna organizacja, żeby działać musi mieć podstawę prawną. Inaczej trudno jest zyskać sponsorów, podpisać umowę itd. Tak więc jest zarejestrowany jako stowarzyszenie. Problem ze skostniałymy strukturami polega na tym, że ustawa o stowarzyszeniach nakłada obowiązek istnienia komisji rewizyjnej, sądu koleżeńskiego itd. Jako członek sądu mogę powiedzieć, że jest to tylko tytularny i martwy organ, a został wybrany po to, żeby być w zgodzie ze statutem… Organy są, ale tak naprawdę działają poszczególne jednostki, a nie tytularne władze…
Archiwalny news dodany przez użytkownika: mpar & honey.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.