Niniejszy tytuł jest pierwszym, z jakim się zetknąłem, z serii „po prostu”, który poświęcony jest aplikacji, a nie zagadnieniom formalnie technicznym. Do tej pory chwaliłem sobie jej specyficzny układ…
Na początek krótka charakterystyka przedmiotu recenzji — przyzwoita cena, czarno-biała szata (za wyjątkiem okładki), układ dwuszpaltowy. Jedna kolumna przeznaczana jest na omówienie bieżącego problemu, a w drugiej prezentowane są grafiki ilustrujące wykład. Wyróżnikiem tej serii jest szybkie wprowadzenie w temat bez nadmiernego roztrząsania zaawansowanych detali, ale też zarazem bez obrażania inteligencji czytelnika — po lekturze powinien być on w stanie bez przeszkód rozpocząć pracę.
Autorka mogła zaadaptować ten szablon na dwa sposoby — omawiając zagadnienia w kolejności technik posługiwania się rysunkiem (od prostych pociągnięć pędzla po fotomontaż) albo w układzie skorowidza funkcji samego GIMP-a. Łatwiejszy okazał się wariant drugi — dostajemy sumienny przewodnik, którego ze względu na formę można uznać za drukowany help programu, do wersji 1.0.4 (proszę pamiętać, iż GIMP do tej pory nie zmienił głównego numeru wersji, więc wiadomości są nadal świeże) flagowej aplikacji graficznej społeczności open-source.
Czy jednak taki przewodnik stanowi udany produkt? Poddaję to w wątpliwość — widać jak przyjęte założenia poczynają trzeszczeć w szwach. Otóż program graficzny na etapie poznawania jego możliwości, to jedna z najbardziej kreatywnych zabawek, jeden z najlepszych sposobów do rozbudzenia artystycznej wrażliwości, być może nawet odkrycia nieznanych talentów. Kapitalne znaczenie ma tu, jak to w dydaktyce, sposób przekazu — uczyć należy umiejętnie. Stawiający pierwsze kroki Renoir nie może zaczynać od poznawania norm ISO rozmiarów sztalug, kluczem jest takie oswojenie z narzędziem, aby de facto o nim zapomnieć. To co proponuje autorka to sucha teoria, z którą nie wiadomo co za bardzo zrobić poza jej wkuciem — owszem, można wyuczyć się na pamięć i książki telefonicznej, ale po co? Rozwój młodego grafika nie jest determinowany alfabetyczną kolejnością funkcji danej aplikacji, a ich merytorycznym zastosowaniem — od prostego rysowania kresek po pracę na warstwach i skomplikowane retusze. Tymczasem pierwsze, co ma do przekazania autorka to wprowadzenie do komputerowego koloru, natomiast wspomniane „kreski” to rozdział dopiero… ósmy!
Z dużą korzyścią autorka mogłaby odwrócić porządek materiału — należało kwestiom plastycznym przypisać umiejscowienie w GIMP-ie, ale do licha — nie odwrotnie! Przyznaję, skorzystałem na lekturze, paru sztuczek nie znałem wcześniej, ale ja wiedziałem czego i jak szukać — zasadnicza różnica między osobą wchodzącą w świat komputerowego malarstwa, a kimś kto, amatorsko, bo amatorsko, ale parę lat ćwiczy konkurencyjny program (na alternatywnej platformie systemowej). Od biedy można by uznać, iż książka stanowić może pomoc dla czytelników pragnących wyłącznie lokalizować konkretną opcję, przeczytać o sposobie jej wywołania, jednak jest dla mnie dyskusyjnym, czy jest to tak trudne, iż warto za to płacić. O samej treści mógłbym tak długo, ale dość tego znęcania się…
…pora na techniczny coup de grâce — opowiadanie o materii, gdzie barwa odgrywa fundamentalną rolę, za pomocą dwukolorowych ilustracji jest delikatnie mówiąc, grubym nieporozumieniem. Nie rzecz w tym, aby przyjmować efekty pracy autorki na słowo, lecz aby je zobaczyć — koszta kosztami, ale umiar w oszczędnościach należało zachować.
Słowem drukowanym jestem zawiedziony — nie przepadam za zmiękczoną „przezroczystością”, nie poprawia mi humoru widoczny brak staranności — zbyt często zdarzają się powtórzenia (w tym intecjonalne odwołania), poczynając od fraz do… całej kartki (jeden odnotowany przypadek; to nie błąd drukarni). No i drobiazg, ale irytujący — czemu ma służyć umieszczenie na okładce jakiegoś kalekiego pajaca, kiedy pod ręką jest przesympatyczna maskotka GIMP-a? Silenie się na oryginalność, czy niedostatek wyobraźni?
Werdykt — nadal czekam na podręcznik, w którym narzędzie podporządkowane jest sztuce — 2.
Podziękowania:
Opisywaną książkę otrzymałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa Helion, za co niniejszym serdecznie dziękuję.
Info:
Po prostu GIMP, Phyllis Davis, Wydawnictwo Helion, 2000 (Peachpit Press, 2000).
Legenda:
1 — szkodzi zdrowiu, zalecana do obiegu wtórnego,
2 — w celach zniwelowania luzów w biblioteczce w sam raz,
3 — poprawna, ale lepiej rozejrzeć się za czymś ciekawszym,
4 — dobra rzecz, docenia się ją każdego dnia z wyjątkiem świąt,
5 — boska, można kupić i czerpać natchnienie z samej okładki.
Archiwalny news dodany przez użytkownika: MACiAS.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.
Share →
Ostatnie komentarze
- Zaufana Trzecia Strona - MAiC proponuje polskie "Raporty o przejrzystości"
- fantomik - Backdoorów PRISM nie ma. Pełnej informacji w Transparency Reports też.
- rumcajs - Backdoorów PRISM nie ma. Pełnej informacji w Transparency Reports też.
- KMP - Permanentna inwigilacja – również w Polsce
- KMP - Permanentna inwigilacja – również w Polsce