Faktem jest, że przestały działać i że do ataku przyznała się grupa „Anonymous”. Jeśli nawet w tej sprawie hackerzy samodzielnie nie przyłożyli palców do klawiatury, to i tak wykonali zamierzony cel.
Natomiast rzecznik rządu Paweł Graś na antenie Radia Zet poinformował słuchaczy, że trudno mówić o ataku hakerów i że raczej to zjawisko jest wynikiem ogromnego zainteresowania treściami na stronie. Dodał też, że żadna z zablokowanych stron nie została naruszona.
Rzecznik rządu, nie będąc informatykiem, ma prawo nie wiedzieć na czym dokładnie polegał atak. Strony nie mogły zostać naruszone, ponieważ nie było to włamanie, a atak DoS, czyli Denial of Service, polegający na wysłaniu potoku zapytań do serwerów, po których urządzenia odmawiają odpowiedzi. Tak było tym razem.
Grupa „Anonymous” osiągnęła cel dzięki inżynierii społecznej. Jest to dobrze znana metoda w świecie polityki i środowisku informatycznym, polegająca na osiągnięciu określonych celów poprzez manipulację społeczeństwem.
Za pośrednictwem mediów informacja dotarła do rzeszy internautów, którzy masowo zaczęli odwiedzać witryny rządu.
W trakcie akcji „Anonimowi” dziękowali internautom za wsparcie: – Dzięki dla wszystkich naszych kibiców. Jesteście dla nas inspiracją, do tego, co robimy…
Monitoring wpisów czynionych przez „Anonimowych” na profilu serwisu społecznościowego pozwolił na rozpoznanie tego zjawiska.
Dlatego każdy, kto w sobotę próbował sprawdzić, czy strony polskiego rządu działają, stał się nieświadomie członkiem grupy „Anonymous”.
Waldek Roszczuk (PW).
Archiwalny news dodany przez użytkownika: vrangel.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.