Poprzez wolną kulturę rozumie się najczęściej muzykę czy grafikę w formacie cyfrowym, która to została opatrzona przez twórcę odpowiednią licencją. Sam format cyfrowy nie jest tutaj wymagany, lecz znacznie ułatwia proces redystrybucji takiego dzieła. Jednakże spróbujmy zajrzeć głębiej, czy kod programu może zostać uznany za sztukę, jeżeli także podlega on pod prawo autorskie i prawa pokrewne. Moim zdaniem tak, składni jakiegoś języka programowania można się dość szybko nauczyć, jednak projektowanie aplikacji to zajęcie o wiele trudniejsze, które trzeba przez lata doskonalić, a i tak w dużej mierze zależne jest od wyobraźni projektantów.
Jak redystrybutować wolną sztukę?
Przez długi okres czasu dotyczyło to głównie kodu aplikacji, a także ich binarnych odpowiedników, jednak dzięki kapeli Nine Inch Nails powoli zaczyna to dotyczyć także muzyki. Prześledźmy zatem jak to wygląda w praktyce. Cztero częściowy album „Ghosts I-IV”, można nabyć przez internet za 5 dol. Czyli jest to cena dość niska jak na album z zagraniczną muzyką. Nie odbywa się to jednak kosztem twórców, oszczędza się na pośrednikach. Odpada koszt tłoczenia nośników, ale jeśli ktoś koniecznie chce mieć nagrania na płytce to koszt czystego nośnika na pewno nie nadwyręży domowego budżetu tej osoby. Pomijamy też koszt drukowania okładek i produkcji pudełek. Kolejne oszczędności mamy na braku konieczności rozwiezienia płyt po sklepach muzyczny na całym świecie. I wreszcie odpada marża tego sklepu.
Jeżeli chodzi natomiast o oprogramowanie, to najczęściej mamy je całkowicie za darmo, albo co łaska, tak więc większość i tak nie płaci, ale jak już ktoś zapłaci, to zdąża się nawet kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy dol. Oczywiście nie od indywidualnych użytkowników, a raczej firm które są zainteresowane dalszym rozwojem danego programu. Spotkałem od tej zasady jeden wyjątek, była to dystrybucja Elive systemu Gnu/Linux, koszt pobrania obrazu iso w tym przypadku wynosi 15 dol. widocznie jej deweloperzy uznali za mało prawdopodobne, aby jakaś większa firma zainteresowała się rozwojem dystrybucji skierowanej głównie do domowych użytkowników. Mimo, iż w ten sposób znacznie zmniejszyli liczbę swoich użytkowników, to jednak ten krok uważam za słuszny, bo przecież programiści też powinni zarabiać na swojej pracy, nawet jeśli jest ona udostępniana na licencji open source.
A co mają do tego patenty?
Pomijam w tym artykule spór o to czy w europie obowiązują patenty na algorytmy (bo do tego sprowadza się to, co nazywamy patentami na oprogramowanie) mimo, iż prawo nie przewiduje takiej możliwości. Raczej będę się starał przedstawić jakie trudności w dalszym rozwoju społeczeństwa takie patenty powodują. Opatentowanie jakiegoś algorytmu, powiedzmy to na przykład kompresje Gifów powoduje, że programista który chce zaimplementować ową kompresje w swoim programie ma dwie możliwości. Może zapłacić za możliwość użycia owego algorytmu, nawet jeśli program pisze tylko w celach edukacyjnych i nigdy nie zarobi na nim ani złotówki. Może również użyć innego algorytmu kompresji, ale po co wyważać otwarte drzwi, W efekcie nie będzie on wiedział czy poradzi sobie z napisaniem programu zapisującego grafikę w formacie Gif, gdy ktoś będzie chciał mu zapłacić za ów program. Chciwość twórcy algorytmu, mogła doprowadzić do śmierci owy formatu plików. Ale na szczęście patent na Gify wygasł. Jeśli kogoś nie przekonałem, posłużę się nieco innym przykładem, tym razem z muzyki. Będzie to sytuacja czysto hipotetyczna, gdyż patentowanie muzyki nie jest praktykowane. Zaużmy, że ktoś skomponował utwór muzyczny i opatentował wszystkie użyte w nim dźwięki. Nie tylko, uniemożliwiłoby to użycie w innym utworze chociażby jednego z tych dźwięków bez stosownej opłaty licencyjnej, ale także mogłoby doprowadzić do szeregu pozwów sądowych z powodu nieumyślnego wykorzystania patentu w swoim utworze.
Archiwalny news dodany przez użytkownika: Magik.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.