Piszę ten tekst pod wpływem emocji, które wywołał we mnie felieton  Witolda Gadomskiego. Lokalna kopia artykułu dostępna jest tutaj.
Na początek chciałbym przedstawić pewne kłamstwo którym posłużył się  ów „autor”: 
         „List podpisali poeci, pisarze, krytycy literaccy, filozofowie i  psychologowie, ale zauważyłem tylko jednego programistę.” 
         Poniższe dane mówią chyba same za siebie (oto zestawienie zawodów  podanych przez osoby, które podpisały list):
         $ grep informatyk patenty.html | wc -l // Zawiera informatyków  oraz studentów informatyki
         787
         $ grep programista patenty.html | wc -l
         288
         $ grep administrator patenty.html | wc -l
         216
         $ grep poeta patenty.html | wc -l
         10
         $ grep lekarz patenty.html | wc -l
         9
         $ grep filozof patenty.html | wc -l
         9
         $ grep psycholog patenty.html | wc -l
         8
         $ grep pisarz patenty.html | wc -l
         4
Może i rzeczywiście nie jest to kłamstwo, napisał przecież tylko, że „zauważył” jednego programistę. Odpowiedniejszym słowem wydaje mi się być teraz 'manipulacja’.
         „Autorzy listu protestują przeciwko nazbyt rygorystycznej  ochronie własności intelektualnej, która – jak twierdzą – sprzyja wielkim  koncernom ze szkodą dla konsumentów i drobnych przedsiębiorców. Takie  stanowisko jest o tyle dziwne, że spora częśćautorów sama korzysta z  dobrodziejstw ochrony własności intelektualnej i powinna być raczej  zainteresowana umocnieniem, a nie osłabieniem gwarancji dla tych  praw.”
         Tutaj mylone jest pojęcie patentu z pojęciem ochrony własności  intelektualnej. Postaram się to wytłumaczyć nawiązując do porównania, którym  posłużył się felietonista.
         Brak prawa patentowego nie powoduje sytuacji, w której można kraść  oprogramowanie albo książki. Jerzy Pilch ma w swoim dorobku dzieło „Pod  mocnym aniołem”. Znajdziemy w nim pytanie retoryczne:
         „Dlaczego, choć wiem że kłamię, wyobrażam sobie, że mówię  prawdę, i tę rzekomą prawdę wyobrażam sobie tak intensywnie, że w końcu  myślę, że to naprawdę prawda?”
         Wykorzystując porównanie – bez patentu nie możemy przepisać utworu,  podpisać go własnym imieniem i wydać ponownie. Gwarantuje to pisarzom właśnie  ochrona własności intelektualnej.
         W świecie z 'patentami na literaturę’, Jerzy Pilch mógłby  prawdopodobnie dodatkowo opatentować wykorzystywanie w wierszach pytań  retorycznych skonstruowanych na bazie zdań wielokrotnie złożonych. 
         Brzmi absurdalnie? Owszem, tak samo absurdalne jest patentowanie  myślenia w kontekście pisania programów komputerowych. 
         Czytamy dalej…
         „W USA ochrona patentowa oprogramowania jakoś nie przeszkadza  powstawaniu setek tysięcy małych firm działających w branży informatycznej.  Firmą taką była przed 30 laty MITS założona przez Paula Allena i Billa  Gatesa, która wkrótce stała się tym obrzydliwym Microsoftem budzącym protesty  antyglobalistów. Podobną historię miała większość amerykańskich korporacji  działających w informatyce.”
         Dopiero w roku 1981 PTO (United States Patent and Trademark Office)  rozpoczęło wprowadzanie czegoś na wzór patentów na oprogramowanie, firma  Billa Gatesa powstała w roku 1975, więc trudno twierdzić, że rozwinęła się  dzięki nim. Microsoft czerpał pełnymigarściami z pomysłów innych. Środowisko  graficzne nie powstało dzięki nim, a nawet na początku zostało ominięte jako  nie warte uwagi. Dopiero kiedy można było przewidzieć sukces systemów  graficznych, MS łapczywie 'pożyczył’ sobie cudzy pomysł.
 Z drugiej strony  sam Bill Gates w roku 1991 stwierdził: „Gdyby ludzie doszli do wniosku,  iż patenty mogłyby być już przyznawane, gdy większość z dzisiejszych idei  wciąż była opracowywana, i wzięliby te patenty, nasz przemysł byłby dziś w  kompletnym zastoju”[1].Czy można powiedzieć, że wszystkie pomysły  zostały już ostatecznie opracowane?
         Przy okazji można przytoczyć historię IBM, który upublicznił  specyfikację swoich PC. Czy zablokowało to rozwój rynku informatycznego? Czy  doprowadziło do bankrutctwa tej firmy? Przeciwnie – większość z nas korzysta  na codzień z tej bardzo mądrej decyzji. A firma? Ma się bardzo  dobrze.
         Felieton kończy się podsumowaniem: „Jeżeli zabierzemy im prawo  do korzystania z niego, nie będzie innowacji, gospodarka się  zatrzyma.”
         Zastanówmy się chwileczkę – zabierzemy prawo? Przecież obecnie nie są  one wprowadzone, a gospodarka nie stoi w miejscu. 
         Hmm… „Nie jestem specjalistą od programów  komputerowych”
         To widać, Panie Gadomski, naprawdę.
Moim zamierzeniem nie było powtórne opisywanie sytuacji ani wyjaśnianie dlaczego patenty na oprogramowanie są złe, z tego powodu nie przywołuję tutaj ważnych argumentów. Chciałem tylko wyrazić swój sprzeciw wobec wprowadzania ludzi w błąd. Zainteresowanym czytelnikom polecam lekturę:
 [1] – http://www.nosoftwarepatents.com/en/m/dangers/smes.html
Archiwalny news dodany przez użytkownika: gozda.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.




