Od redakcji: Jednym z argumentów za stosowaniem wolnego oprogramowania w edukacji jest przyzwyczajanie uczniów do tego, że nie trzeba nielegalnie kopiować oprogramowania, by z niego korzystać. Przeciwnicy tego typu argumentacji przypominają o umowach podpisanych przez duże korporacje z Ministerstwem Edukacji, na mocy których uczniowie mogą „za darmo” kopiować używane w szkole oprogramowanie i używać go w domu. Tymczasem ciągle zapominamy, że – pomijając fakt, że jest to typowa strategia dealera narkotyków, który pierwszą „działkę” daje za darmo – istnieją także szkoły niepubliczne. Takie, których umowy MENiSu nie obejmują. Niedawno przyszedł do nas mail, który publikuję poniżej. Zapraszam do lektury… i przemyśleń.
W Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Przemyślu warunkiem zaliczenia (a więc ukończenia studiów) na wydziale Anglistyki jest wykonanie szeregu prac i oddanie ich w postaci plików. Można się spierać, czy wymóg ten jest właściwy, bo wprawdzie komputer to dziś przedmiot codziennego użytku, jednak są studenci, którzy ich nie mają, wzgl. nie są biegli w ich użytkowaniu. Znacznie ważniejszy jest jednak inny problem: warunkiem zaliczenia jest przedstawienie prac WYKONANYCH w programach MS PowerPoint, MS Word czy MS FrontPage. Prace wykonane w innych programach nie są w ogóle przyjmowane.
W uzasadnieniu wykładowcy powołują się na wyposażenie uczelni w te programy. Oczywiście nie trzeba dodawać, że jakakolwiek dyskusja na ten temat nie jest możliwa.
Co to oznacza?
Nazwijmy rzecz po imieniu: jest to propagowanie, a właściwie zmuszanie do piractwa komputerowego na dużą skalę. Kogo z studentów stać na legalny pakiet MS Office? A nawet jeśli stać, to czy etyczne jest zmuszanie studenta do nabycia programu tylko w celu zaliczenia przedmiotu / roku? Ciekawe, czy władze uczelni wiedzą o tym?
Jak to dobrze, że Przemyśl ma wspaniale zaopatrzony przygraniczny bazar...
Archiwalny news dodany przez użytkownika: Wojciech.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.