No i odpaliłem tego nieszczęsnego vim-a. Początkowo planowałem na dziś zrobienie backupu swojego laptopa, któremu przed paroma godzinami genialnie odciąłem jakąkolwiek łączność ze światem poprzez zostawienie mu tylko stacji dysków i cd-romu, a wycięcie modułów odpowiedzialnych za obsługę pcmcia (czytaj: modemu i karty sieciowej) oraz spalenie portu szeregowego. Tak, wiem, jestem genialny. I ktoś mógłby mi słusznie zarzucić, że zrezygnowałem z Jedynego Słusznego Systemu Operacyjnego ™, przez co nie mogę użyć wbudowanego winmodemu do ściągnięcia koniecznych modułów… Jednak w związku z tym, że ten tekst nie powinien mieć zbyt dużo wspólnego z wojnami systemów, pominę ten temat milczeniem 😉
Oho, przy rysowaniu „smilea” vim mi beepnął, że coś jest nie tak, a ja od razu przerzuciłem się na pierwszą konsolę, by sprawdzić nową pocztę… wszystko to z dala od najbliższego punktu mogącego połączyć mnie z siecią :)))
No nic, nie o odruchach chciałem dziś pisać. A raczej o odruchach, tylko nie takich 😉 Raczej chodzi mi tu o typowe odruchy administratora, które każdy z bardziej zaawansowanych użytkowników ma we krwi, a niektórzy się z nimi rodzą. Dlatego chciałbym zapoczątkować Pamiętnik Młodego Komputerowca…
16 rano. Obudziłem się. Tak, naprawdę, obudziłem się z własnej, nieprzymuszonej woli, żeby odebrać dzwoniący od 40 minut telefon. Aghrrrrr… pewnie znowu ktoś sobie nie może odebrać poczty. Co ja mam poradzić na to, że potrzebowałem miejsca na dysku i wyrzuciłem pop3d?! Komu to potrzebne? Jeśli chcą sobie odbierać pocztę, niech sobie ustawią .forward, albo czytają pocztę lokalnie… Że niby wyciąłem konta shellowe? A co mi mają lusery system hackować?
Wieloletnie doświadczenie i rutyna, która niejednokrotnie uratowała mi życie, kazała mi postąpić zgodnie z nieformalnym standardem określonym w dokumencie rfc-32173 i sięgnąć po najbardziej zniszczony wydruk w moim podręcznym zestawie. Ręka po omacku namierzyła nieszczęsne kartki, wylosowała jedną ze stron, następnie błądzący palec zatrzymał się na linijce głoszącej dumie „internet jest skanowany programem antywirusowym, proszę czekać”… To jest to, nawet ciekawie się zapowiada. Czekam jeszczę chwilkę przed podniesieniem słuchawki – może się odczepi? Niestety nie, a mój dalszy sen byłby zapewnie dalej zakłócany… No to odbieramy.
- honej – warknąłem do słuchawki
- Cześć, Łukasz… mam nadzieję, że nie przeszkadzam… słuchaj, nie potrafię odebrać poczty z Trolla. Koledzy mówią, że wysyłali i powinno dojść, a ja się nie mogę połączyć…
- Hmm, poczekaj, połączę się z siecią i sprawdzę – wrzucam przepiękną, piekielnie fałszującą melodyjkę na telefonie i łączę się z internetem, żeby zagrać szybkiego blitza na FICSie… Niewyspanie, przegrałem 🙁 No cóż, to jednocześnie oznacza, jaki dziś będę miał humor… Wracam na linię.
- Słuchaj, sprawdziłem, co się dzieje. Nie wiem, czy oglądałaś wczoraj CNN. Wiesz, te strasznie groźne wirusy rozplenione po całej sieci… Zgodnie z awaryjnymi procedurami ustanowionymi przez amerykański kongres, cały internet musi być przeszukany pod kątem wirusów. Wiesz, to może trochę potrwać… Spróbuj za 15 minut…
- Dobra, nie ma problemu. A tak przy okazji, jakie _było_ twoje konto?
Po chwili miałem o jeden problem na głowie mniej… A mój (teraz już dawny) user – o jeden więcej. Ale czego się nie robi, żeby poprawić sobie humor… Wspaniałe jest życie admina 🙂
Archiwalny news dodany przez użytkownika: honey.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.