Z najnowszego raportu działającego przy Uniwersytecie Harvarda Centrum Berkmana wynika, że chińskie władze blokują swoim obywatelom dostęp już do blisko 10% ogółu stron internetowych.
Wśród filtrowanych witryn znalazły się m.in. strony erotyczne, jednak raport wykazuje, że tylko 13,4% spośród najbardziej znanych stron tego typu jest blokowanych. W wypadku stron pojawiających się w czołówce wyszukiwarek internetowych po wpisaniu haseł „Tybet”, „Tajwan” czy „równość”, wskaźnik ten rośnie do… 100%.
Metodą, jaką zastosowali autorzy raportu było zestawienia listy stron dostępnych z terytorium USA i Chin. Spośród 204 012 sprawdzonych witryn ponad 50 tys. było niedostępnych przynajmniej w jednej lokalizacji w Chinach. Aby upewnić się, że nie jest to efekt usterek Sieci, wyniki weryfikowano później w innym terminie i w innych miejscach na terenie ChRLD. Ostatecznie znaleziono 18 931 witryn, które najprawdopodobniej zostały celowo zablokowane.
Można je podzielić na następujące kategorie:
- strony dysydentów oraz organizacji zajmujących się ochroną praw człowieka (Amnesty International, Human Rights Watch, witryny Falun Gong i Falun Dafa)
- serwisy informacyjne (np. BBC News Online)
- strony organizacji zajmujących się ochroną zdrowia (Aids Healthcare Foundation, Internet Mental Health)
- strony tajwańskie i tybetańskie
- strony ruchów religijnych (np. Catholic Civil Rights League)
Autorzy badania twierdzą, że chińskie władze stosują coraz bardziej wyrafinowane metody blokowania dostępu do wybranych stron – obecnie w równoczesnym użyciu są przynamniej cztery metody filtrowania. To efekt przyjętej strategii: Chiny chcą uniemożliwić rozpowszechnianie pewnych materiałów, a równocześnie nie chcą rezygnować z korzyści, jakie sprawna sieć komputerowa może przynieść rozwijającej się gospodarce. Po próbach ograniczenia popularności Internetu zastosowano też inną taktykę: Sieć może się rozwijać, ale Chińczycy powinni z niej korzystać raczej w kafejkach, niż w domu. Powód jest oczywisty – w skupiskach ludzkich oprócz technicznych metod monitoringu dochodzi jeszcze jedna: społeczna. Ludzie po prostu boją się inwigilacji ze strony swoich współobywateli.
Źródło: serwis 4D.pl
Archiwalny news dodany przez użytkownika: bluszcz.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.