Czym jest opensource? Czym jest Linux? Programy, licencje, kod, kernel… nie do końca. Największym osiągnieciem szeroko pojętego i targanego podziałami ruchu jest budowanie wspólnot programistów, betatesterów, użytkowników. Niektórzy nazywają zwolenników open source fanatykami, inni maniakami, zapaleńcami. Możesz ich nazywać jak chcesz, jednak nie możesz przeczyć faktom. Nie ma takiego ruchu związanego z daną ideologią, firmą, pomysłem, z którym utożsamiałoby się tyle ludzi. Tu właśnie zagrożenie widzi Microsoft.
MS nie zawsze dobrze inwestował. Zwykle jednak dobrze oceniał swoje zagrożenia. Ten swoisty instynkt samozachowawczy pozwolił firmie wybić się i przetrwać już kilka dobrych lat na pozycji dominującej. Nieważne co myślimy o MS, jakie są jego produkty, jak wygląda zarządzanie jakością. Liczą się fakty i statystyki. Microsoft ma pozycję dominującą w wielu sektorach i chce więcej. Celem nie jest nawet zdobycie dużych zysków ani zaistnienie na nowym rynku. Polityka wygląda bardzo prosto – lukratywne rynki są całkowicie dominowane i monopolizowane. Nikt nie wybrzydza w środkach. Liczy się tylko efekt końcowy.
Posłuchajmy, co mówi pan Ballmer: „Linux to poważny przeciwnik. Nie możemy wygrać z Free Software ceną. Nie możemy obniżyć jej do zera. Musimy więc użyć sprytnego sposobu. Linux to nie tylko Free Software. To ludzie. Nie można porównywać go z Novellem, któremu skończyly się pieniądze. To wygląda zupelnie inaczej. Linux zaczyna od zera.”
Kiedy wrogowie zaczynają Cię chwalić musiałeś popełnić błąd. Pomijając już fakt, że Ballmer nie wspomina nigdy o otwartości kodu tylko o free software (i dam sobie głowę uciąć, że free w tym kontekście oznacza darmowy, a nie wolny), że atakowany jest głównie linux (nigdy nie słychać nić o *BSD ze strony MS [bez flamewars, proszę]) jest to wyraźny sygnał, że zostaliśmy zauważeni. Nie tylko – wygląda na to, że niektórzy zaczynają się nas poważnie obawiać.
Mike Nash vice prezydent Microsoft Corp. powiedział kiedyś: „Nasze produkty są niedopracowane, co powoduje wiele zagrożeń. Nasz software powinien osiągnąć ten sam poziom zaufania wśród użytkowników co tzn. publiczne narzędzia oparte na kodzie Open Source”. Ballmer idzie dalej: „Deweloperzy związani z Microsoft powinni zarówno dzielić pasję i enegrię, jaką dysponuje społeczność Linuxa jak i pisać lepszy software”.
Nowym zadaniem Ballmera będzie stworzenie społeczności programistów i użytkowników związanych z promowaną przez niego platfomą o wysokim stopniu identyfikacji i samoświadomości. Pierwszym krokiem było stworzenie grupy Microsoft Most Valued Professionals (MVPs, Najbardziej Wartościowi Profesjonaliści), która oprócz ośrodków rządowych i uniwersytekich będzie miała dostęp do dużej części kodu źródlowego wypływającego z Redmond.
Może to brzmieć śmiesznie. Jednak zastanówmy się. Czy wielu programistów nie czuje się zagrożonych przez opensource? Czy wiele firm nie widzi w darmowych/wolnych/otwartych produktach zagrożenia dla swojej egzystencji? W odróżnieniu od niektórych firm inicjatywie otwartego/wolnego oprogramowania nie chodzi o world domination, jednak odpowiednio podsycana atmosfera paranoi może sprawić, że wiele osób/firm bojąc się OpenEvil chętnie wybierze się na krucjatę. Ludzie lubią należeć do „elity”. Jeżeli MS zaproponuje im wejściówkę do klubu i dostęp do dużej ilości kodu (znajomość kodu niezwykle ułatwia pisanie lepszych aplikacji) czy nie będzie to kusząca propozycja?
Czy powinniśmy się marwtić, czy tylko sarkastycznie uśmiechnąć? Pomijając już wszystkie teorie spiskowe dziejów i zamieszanie wokól projektu Palladium, o którym (i jego zagrożeniach dla Linuxa/open source) można przeczytać na LinuxAdmin czy nie powinniśmy brać tego całkowicie na poważnie. MS też swego czasu zupełnie zlekceważył ruch programistów, którzy udostępniali swój kod otwarty i za darmo. Może powinniśmy skończyć wszystkie śmieszne FlameWars między Linuxem i *BSD, Debianem, RH i Slackware, Vi(m) i emacsem etc. i zrozumieć, że więcej nas łączy niż dzieli? Nie zamykać się w sztucznej elitarności i pomyśleć o ludziach, ktorzy zaczynają swoja przygodę z OS/FS.
Obawiam się tylko jednego. Budowanie wysokiej świadomości w grupie programistów silnie związanej z MS może nie mieć tylko na celu budowanie przeciwwagi. Microsoft jest znany z lobbowania niekomatybilności i natywności. Może zaczęło powstawać silne lobby, które bojąc się współzawodnictwa (i jakiegokolwiek współistenia) będzie otwarcie popierać jedynie rozwiązania oparte o wybrane technologie i produkty. A polskie realia? Czy Ruch na rzecz Wolnego Oprograramowania (RWO) albo Polish Linux User Group (PLUG) miałyby jakiekolwiek szanse w „dialogu” z tak silnym i skoordynowanym lobby? Czy nie czas zacząc działać i dbać o swoje interesy? Nie chodzi o walkę, tylko o możliwość współistnienia i przeciwdziałania dyskryminacji alternatywnych rozwiązań.
Archiwalny news dodany przez użytkownika: antymon.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.