(Pamiętacie tekst o własnosci intelektualnej i chrześcijanach?  Dziś prezentujemy drugą część – tym razem nie zahaczającą o  sprawy religijne. Oczywiście artykuł nie przedstawia  naszych poglądów, ale uważamy, że niektóre zasługuja na uwagę)  
Nawet w świeckim świecie widzimy przykłady na to, że koncepcja „własności  intelektualnej” osiągnęła nowe poziomy absordu. Ostatnio byliśmy świadkami  sytuacji, kiedy to pewne dzieła stały się własnością publiczną z powodu  swojego wieku, a następnie stworzono nowe prawa, które ponownie objęły je  prawem autorskim. W świecie komputerowym niektóre firmy zaczęły wytaczać  procesy innym firmom jedynie z powodu skopiowania „look and feel” jakiegoś  produktu, a nie rzeczywistego kodu programu. Gdyby tego typu ochrona  „włąsności intelektualnej” istniała w czasach, kiedy powstawały pierwsze  samochody, każda marka miałaby zapewne przyciski, pedały i inne przyrządy  sterujące w różnych miejscach i byłyby one obsługiwane różnymi metodami.  Prawdopodobnie dacie radę poprowadzić czyjś samochód jeśli jest zbudowany   inaczej niż wasz – ale czy poradzicie  sobie z obsługą komputera zbudowanego inaczej niż ten, do którego jesteście  przyzwyczajeni?
Teraz, kiedy mamy koncepcję „własności intelektualnej” (którą to koncepcję   uważam za błędną od samego początku – jest to prawna fikcja na tym samym  poziomie, co koncepcja, że firma jest, tym samym co osoba), zastanówmy się,  jak bardzo można rozciągnąć to pojęcie. Jeśli własność intelektualna jest  z prawnego punktu widzenia tym samym, co rzeczywista własność, to czy rząd może  rościć sobie do niej prawo tak, jak do zwykłych posiadłości? To rząd jest  bowiem ostatecznym właścicielem wszystkich posiadłosci w danym kraju, ponieważ  może skonfiskować obywatelowi daną własność na własny użytek (oczywiście   powinien zapłacic włascicielowi za zabraną ziemię, choć – jak mieliśmy okazję  się przekonać w ciągu ostatnich kilu lat – praktyka bywa inna, szczególnie   jeśli ziemia zabierana jest z powodów „środowiskowych”).
W jaki sposób rząd miałby wykorzystywać swoje prawo do własności   intelektualnej? Weźmy choćby przykład kontroli eksportu pewnych rodzajów  oprogramowania. Zapytajcie Phila Zimmermana, autor programu „Pretty Good   Privacy”, który wpadł w poważne kłopoty ponieważ ktoś inny wysłał  jego program do innego kraju. Procedury szyfrujące stworzone przez Phila  Zimmermana były jego własnymi myślami (jego „własnością intelektualną”, jeśli  akceptujecie to pojęcie), jednak ponieważ jest obywatelem Stanów Zjednoczonych,  rząd tego kraju poczuł się usprawiedliwiony przejmujac jego pracę (próbując  przeszkodzic mu opublikować ją w jakimkolwiek miejscu, w którym mógłby ją   zobaczyć ktoś z innego kraju, co w dzisiejszym świecie oznacza praktycznie  zakaz publikacji). I o to własnie mi chodzi: jeśli zrównamy myśli i idee z  własnością, musimy zdac sobie sprawę z faktu, że własność można zabrać i  kontrolować. Rząd może rościć sobie prawo do kreatywności danej osoby!  A jesli nie rząd, to jakaś duza korporacja, która może uznać, że twoje  myśli znajduja sie zbyt blisko idei, które postanowili „chronić”.
Konstytucja Stanów Zjednoczonych gwarantuje wolność wypowiedzi i swobodę  prasy, jednak widocznie nie odnosi się to do wolnosci publikowania  idei czy myśli, które ktoś inny uznał za swoją „własność”. Jesli rząd może  uznać się za właściciela idei, pozwala mu to ustanowic cenzurę, jak to  miało miejsce w przypadku Zimmermana. Nie znam się na szyfrowaniu i do tej  pory nie czułem potrzeby ani chęci uzywania Pretty Good Privacy czy innych  programów szyfrujących. Z drugiej strony uważam, że wolni ludzie powinni   mieć prawo do prywatnej komunikacji jesli sobie tego życzą, bez udziału  rządu.
Najwiekszy jednak problem z prawami dotyczącymi „własności intelektualnej”  polega na tym, że choć próbują chronić niektórych, to stawiają resztę w gorszej  pozycji blokujac swobodną wymianę idei. Wyobraźmy sobie np. że istnieje  książka napisana 40 lat temu, która w mojej opinii kazdy powinien przeczytać,  ponieważ zawiera odpowiedzi na wiele istotnych pytań, które ludzie zadają.  Gdyby nie prawa autorskie, mógłbym zamieścić tekst książki w Internecie na  stronie WWW. Powiecie, że w ten sposób oszukuje się autora, któremu odbiera   się sprawiedliwe wynagrodzenie za jego wysiłek – ale załóżmy, że autor zmarł  30 lat temu? Ponieważ nie żyje, nie mogę zapytać go o zgodę na publikacje jego  pracy, a jesli prwa autorskie wpadły w ręce jakiejś dużej korporacji, jest  niemal pewne, że nie udziela mi pozwolenia. Najlepsze co mogę zrobić to   sparafrazować tę książkę wpisąc swoja własną, zwracając uwagę, by zbyt  blisko nie skopiować czegoś, co autor napisał, aby nie być oskarżonym o   naruszenie praw autorskich. Ale załóżmy, że autor miał o wiele większe  zdolności literackie i komunikacyjne? Bez względu na to, jak bardzo wierzę w  to, co napisał, moge nie umieć oddac tego tak jasno i przekonywująco jak on.  Dlatego większość ludzi nigdy nie zapozna się z ideami zawartymi w tej książce,  wszystko z powodu czyjegoś prawa do stałego przychodu z pracy autora.
Inny problem związany z pojęciem „własności intelektualnej”, którym nie   będziemy się tu długo zajmować, polega na tym, że pozwala ono pracować raz  i uzyskac zapłatę wielokrotnie. Nie mówię, że jest to niewłasciwe, ale prawda  jest taka, ze ogromna większośc ludzi na świecie dostaje jednorazową  zapłate za wykonywaną przez siebie pracę, trudno mi więc zrozumieć, dlaczego  w pzypadku pisarzy, twórców tekstów piosenek i innych miało by byc inaczej.  Sytuacja staje sie naprawdę śmieszna kiedy artysta tworzy „pracę do wynajecia”,  kiedy to artyscie płaci się raz, zaś kto inny jest włascicielem praw autorskich  i może ciągle zarabiac na jego pracy. W tym wypadku istnieje ktoś, kto w ogóle  nie wykonał najmniejszego fragmentu danej pracy, a mimo to wciąż otzrymuje  za nia zapłatę!
Archiwalny news dodany przez użytkownika: arturs.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.
                    Share →                
                
                
            Ostatnie komentarze
- Zaufana Trzecia Strona - MAiC proponuje polskie "Raporty o przejrzystości"
 - fantomik - Backdoorów PRISM nie ma. Pełnej informacji w Transparency Reports też.
 - rumcajs - Backdoorów PRISM nie ma. Pełnej informacji w Transparency Reports też.
 - KMP - Permanentna inwigilacja – również w Polsce
 - KMP - Permanentna inwigilacja – również w Polsce
 




