UWAGA! Ten tekst zahacza kwestie religijne, jednak zdecydowaliśmy się go opublikować ponieważ dotyczy absurdu, do którego może doprowadzić koncepcja „własności intelektualnej”.
Cały tekst powstał między 1985 a 1987 rokiem. Oczywiście rzeczywistość amerykańska jest bardzo różna od naszej, jakkolwiek istota problemu pozostaje taka sama. Dziś publikujemy pierwszy fragment.

Pewnego wieczora nasz kościół odwiedził pewien człowiek. Być może odwiedził również wasz kościół. Kiedy jeden z ministrantów podzrowił go przed nabożeństwem i zapytał czym się zajmuje, ten odpowiedział jedynie, że „dużo podróżuje”. Przesiedział całe nabożeństwo, a dopiero POTEM zdradził, że uczestniczył w nim jedynie po to, by sprawdzić czy nie naruszamy praw autorskich.

Może nie zdajecie sobie z tego sprawy, ale większość pieśni chrześcijańskich jest objęta prawami autorskimi. Jeśli odtwarzacie je bez pozwolenia właściciela, łamiecie prawo i podlegacie karze grzywny. Jeden z kosciołów w Chicago musiał zapłacić z tego tytułu $5000. Prawo autorskie łamane jest najczęściej w przypdaku śpiewów kongregacyjnych. W wielu kościołach używa się skserowanych arkuszy z pieśniami lub projektaora wyświatlajacego tekst na ekraniel i jedno i drugie jest nielegalne (można uzywać projektora jedynie w przypadku jeśli używane slajdy pochodzą od autora lub zostały przez niego zaakceptowane).
Chociaż większość chrześcijan zgodzi się, że nie powinniśmy łamać ziemskiego prawa, zastanawiające jest prawo, które przeszkadza ludziom chwalić Boga czy nawet rozumiec Biblię. Biblię? Tak – jeśli jeszcze nie wiecie, wszystkie współczesne angielkskojęzyczne wersje Biblii są objęte prawami autorskimi, za wyjątkiem Biblii Króla Jakuba. Tak więc nie można swobodnie przedrukowywać fragmentów słowa Bożego (we współczesnej angielszczyźnie) nie uzyskawszy wcześniej pozwolenia od właściciela praw autorskich (MOŻna kopiwać drobne fragmenty w ramach tzw. „dozwolonego użytku”, nie można jednak reprodukować, dajmy na to, całej ewangelii św. Jana, by ją rozdawać innym.
Jest oczywiste, że właściciel praw autorskich NIE udzieli wam pozwolenia na przedruk. Zaproponuje wam natomiast SPRZEDAŻ kopii zarabiając na tym. W ten sposób bierze się słowo Boże, czy tez pieśń dedykowaną Bogu, i domaga się zapłaty przed ich użyciem.
Jest to kwestia, której prawie nigdy nikt nie porusza. Większość popularnych ewangelistów posiada książki, taśmy, nagrane kazania – wszystkie objęte prawem autorskim, mają więc finansową motywację, by nie wypowiadać się przeciwko prawu autorskiemu. Nie twierdzę, że wszyscy oni świadomie strzegą tych rzeczy przed chrześcijańską populacją (być może nawet nigdy się nad tym nie zastanawiali, ponieważ prawa autorskie są używane przez chrześcijan od długiego czasu), ale byc może nadszedł czas by ponownie zająć się tym tematem w świetle prób zacieśnienia ochrony prawem autorskim w obliczu nowych technologii (kserokopiarek, kopiarek taśm itp.).
Słyszeliscie kiedys wykonawcę pieśni chrześcijańskich mówiącego „Pan dał mi tę pieśń?”. Jeśli tak, to dlaczego ów wykonawca zapewne zastrzegł prawa do utworu zanim atrament wysechł na papierze? Czy Bóg dał mu tę pieśń jako środek pozwalający mu wychwalać Go czy też po to, by mógł na niej zarabiać? Wydawałoby się, że jeśli Pan swobodnie rozdaje pieśni i kazania po to, by dana osoba dzieliła się nimi z innymi ludźmi, osoba ta nie ma prawa nadawać im ceny!
Istnieją trzy rodzaje materiału, które w mojej opinii nie powinny być objęte prawami autorskimi. Pierwszy to samo słowo Boże, czyli Biblia. Objęcie jej prawami autorskimi ogranicza jej uzytek i zmusza ludzi do płacenia innym ludziom za to, co należy do Boga. Nie powinny NIGDY istnieć żadne ograniczenia odnośnie swobodnego rozpowszechniania słowa Bożego.
Drugi rodzaj to pieśń lub wiersz dany przez boga w celu wysławiania go. Ludzie nie powinni płacic innym ludziom aby móc wspólnie chwalić Boga w należyty sposób. Jeśli zaś Bóg rzeczywiście zainspirował autora pieśni, to czy pieśń nie jest tak czy inaczej własnością Boga?
Trzeci rodzaj to wszystko, co Bóg przekazał ludziom, by ich budować lub uczyć o swoich ścieżkach. Innymi słowy – jeśli Bóg nakazuje autorowi przekazać chrześcijanom istotna wiadomość, nie powinna ona być ograniczona prawami autorskimi.
Archiwalny news dodany przez użytkownika: arturs.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.

Oznaczone jako → 
Share →