Pewnego dnia siedziałem sobie w barze, gdy facet obok poprosił mnie o ogień. Pomyślałem sobie: hej, tu jest popyt, tu jest rynek. Muszę tylko wymyślić, jak to wykorzystać. Więc powiedziałem do faceta: „Nie mogę dać ci ognia bez pewnej kompensaty za mój czas i wysiłek, nie wspominając o moim kamieniu do zapalniczki, stali i gazie. Więc, sprzedam ci, za 1 zł, licencję na prawo do zapalenia jednego z twoich papierosów”.

Facet był trochę pijany i pewnie myślał, że ja też, więc dał mi złotówkę i zapaliłem mu papierosa. Kiedy chowałem monetę do kieszeni, ku memu przerażeniu i konsternacji, kumpel tego faceta poprosił go o ogień, wziął papierosa, którego dopiero co zapaliłem i odpalił od niego swojego, jawne naruszenie umowy licencyjnej! Ten człowiek ukradł mój ogień!
I, zanim zdążyłem wytknąć to pogwałcenie, podał zapalonego papierosa innym klientom w barze. Wkrótce każdy w barze korzystał z mojego ognia. Nie miałem innego wyjścia, niż próbować wymusić respektowanie umowy. Ale kiedy chodziłem od klienta do klienta, próbując wyjaśnić, że mnie okradli i są mi winni po złotówce, bramkarz wyrzucił mnie z baru i zasugerował, żebym sobie wsadził swoją zapalniczkę w miejsce, gdzie uważam to za anatomicznie trudne, jeśli nie niemożliwe. Sądzę, że złodzieje będą istnieli zawsze.
Przynajmniej wy i ja mamy przyjemność o nich perrorować.
— Frank Ross
[Wzięte z http://www.softpanorama.org/Bulletin/Humor/index.shtml.
Te sama historia, opowiedziana przez Iana Clarke’a, jest na http://www.gnu.org/philosophy/fire.html]
Archiwalny news dodany przez użytkownika: wkotwica.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.

Oznaczone jako → 
Share →