Już dawno chciałem przedstawić interesujący wykład RMS, Copyright in the Age of Computer Networks. (Wersję audio (ogg) można pobrać stąd.) Przy okazji – cała wirtyna http://media-in-transition.mit.edu jest warta obejrzenia, zwłaszcza dla osób zainteresowanych kwestiami przemian zachodzących w społeczeństwie i ich związków z mediami różnego typu.
Ogólnie rzecz biorąc bardzo często utożsamia się zwolenników wolnego oprogramowania z ekstremistami („wszystko powinno być za darmo”), ludźmi wrogo nastawionymi do zarabiania pieniędzy, słuchającymi jedynie MP3 ściągniętych z sieci… Czasem są nawet oskarżani o komunizm (jak powiedział RMS w jednym z wywiadów, każdy, kto nie zgadza się z pewnymi praktykami biznesowymi zostanie oskarżony o komunizm. Jest to metoda odwrócenia uwagi – zamiast podać konkretne kontrargumenty i próbować polemizować, atakujący przylepia komuś etykietkę komunisty, którą inni radośnie podchwytują).
Dlatego wystąpienie to uważam za bardzo ważne – znaleźć w nim można propozycje zmian w prawie autorskim, które uczyniłyby je bardziej zgodnym ze zdrowym rozsądkiem i duchem czasu. Żeby nie szukać daleko. Nie znajdziemy tam rewolucyjnych haseł, tylko sensowne propozycje. Które, rzecz jasna, nigdy nie zostaną przyjęte.

Cały wykład jest bardzo ciekawy, postaram się jednak przedstawić najistotniejsze punkty.
„(…) ludzie zaczęli zadawać pytania: czy ideę wolnosci oprogramowania można w jakiś sposób uogólnić odnosząc je do innych rzeczy?. Oczywiście zadawano równiez nierozsądne pytania, jak np. 'czy sprzęt też powinien być wolny?’, 'Czy ten mikrofon powinien być wolny?’.
O co chodzi w tych pytaniach? Czy powinnismy mieć swobodę kopiowania i modyfikacji tych przedmiotów? No cóż, jeśli kupicie mikrofon, nikt wam nie przeszkodzi w jego modyfikacji. Jeśli zaś chodzi o kopiowanie, nikt nie dysponuje mikrofonokopiarką. Takie rzeczy nie istnieją poza Star Trekiem. Być może pewnego dnia powstaną nano-analizatory i asemblery i kopiowanie materialnych obiektów faktycznie stanie się możliwe – wtedy kwestie dotyczące swobody w tego typu postępowaniu staną się rzeczywiście istotne. Ujrzelibyśmy firmy zajmujące się produkcją żywności próbujące zabronić ludziom kopiować żywność; stałoby się to wielkim problemem politycznym – o ile takie technologie zaistniałyby w przyszłości. Nie wiem, czy tak się stanie – teraz możemy sobie na ten temat jedynie spekulować.(…)”
Dalej RMS wyjaśnia oczywiste różnice między materialnymi rzeczami a informacjami, zaznaczając, że nie będzie mówił o informacjach prywatnych, a jedynie takich, które są przeznaczone do rozpowszechniania.
Następnie zatrzymał się przez chwilę analizując historię praw autorskich w odniesieniu do książek, od czasów starożytnych do współczesności. „Prawa autorskie powstały wraz z rozwojem prasy drukarskiej, służyły regulacjom przemysłowym. Nie ograniczały wolności czytelnika, jedynie wolność autorów i wydawców. Prawa autorskie w Anglii miały początkowo formę cenzury: aby wydać książkę, należało mieć pozwolenie rządowe. (…)
W czasach powstawania konstytucji USA zaproponowano, by dać autorom prawa autorskie, monopol na kopiowanie napisanych przez nich książek. Propozycja ta została odrzucona, zamiast niej przyjęto całkowicie inną: w celu promocji postępu, Kongresowi nadano prawo do opcjonalnego utworzenia systemu praw autorskich, pozwalającego zaistnieć tego typu monopolom. Tak więc według amerykańskiej konstytucji monopole nie istnieją dla pożytku tych, którzy są ich właścicielami. Istnieją po to, by promować postęp naukowy. Monopole są przekazywane autorom – jest to sposób wpłynięcia na ich zachowanie tak, by tworzyli rzeczy służące dobru publicznemu.
(…) Prawa autorskie w tym kontekście były użyteczne. Specjaliści od prawa uważają system praw autorskich w USA za pewnego typu handel wymienny: społeczeństwo oddaje część swoich naturalnych praw do sporządzania kopii, a w zamian dostaje więcej książek, które są pisane i publikowane.
(…) Jednakże kontekst się zmienia, dlatego zmianie musi ulec również nasza etyczna ocena praw autorskich. Oczywiście podstawowe zasady etyczne nie ulegną zmianie dzięki postępowi technicznemu – są zbyt fundamentalne, by mogły je dotknąć tego typu zmiany. Jednak nasza decyzja w danej kwestii ma związek z konsekwencjami przyjęcia alternatywnyc rozwiązań dostepnych w danej chwili, zaś te konsekwencje zmieniają się w zalezności od kontekstu. Tak się dzieje właśnie z prawem autorskim, ponieważ czasy prasy drukarskiej zblizają się ku końcowi, ustępując stopniowo miejsca erze sieci komputerowych.
(…) I ten zmieniający się kontekst zmienia sposób działania prawa autorskiego. Prawa autorskie przestały być regulacją przemysłową, stały się drakońskimi restrykcjami nałożonymi na społeczeństwo. Kiedyś były to restrykcje nałożone na wydawców działające na korzyść autorów. Teraz, dla celów praktycznych, są to ograniczenia nałożone na społeczeństwo działające na korzyść wydawców. Prawa autorskie były kiedyś stosunkowo bezbolesne i nie budzące kontrowersji. Nie ograniczały społeczeństwa. Teraz jest inaczej. Jeśli macie komputer, wydawcy uważają nakładanie na was ograniczeń za rzecz o najwyższym priorytecie. Kiedyś łatwo było wyegzekwować prawa autorskie, ponieważ było to ograniczenie nałożone jedynie na wydawców, których łatwo było znaleźć i zoabczyć, co publikują. Teraz prawa autorskie odnoszą się do każdego z nas. Ich egzekwowanie wymaga nadzoru – wejścia na nasz teren – oraz surowych kar, które stają się elementami systemu prawnego w USA i innych krajach(…).”
RMS poruszył też kwestię DVD i CSS, ilustrując postawienie na głowie systemu, którego pierwotne założenia były zupełnie inne.
„(…) Kiedy USA były krajem rozwijającym się w latach 1800, nie uznawały zagranicznych praw autorskich. Była to inteligentna i przemyślana decyzja. Uznano, że przyjęcie przez USA zagranicznych praw autorskich przyniosłoby szkodę temu krajowi, wyssałoby z niego pieniądze i po prostu nie byłoby dobre.
Taką samą logikę można by odnieść do krajów rozwijających się dzisiaj, jednak USA ma na tyle silną włądzę, by móc wymusić na tych krajach postępowanie sprzeczne z ich interesem. W ogóle trudno w tym kontekście mówić o interesach krajów. Na pewno większość z was słyszała o błędzie polegającym na ocenie interesu publicznego poprzez sumowanie dóbr indywidualnych. Gdyby pracujący Amerykanie stracili miliard dolarów, a Bill Gates zarobił dwa miliardy, to czy Amerykanie ogólnie będą bogatsi? Jeśli spojrzycie tylko na sumę, wydaje się to OK.(…)”
Następnie RMS sugeruje rozwiązanie.
„Nie ma powodu, by takie same prawa donosiły się do wszelkiego typu prac. (…) Jednak nacisk na jednolitość jest sprytnie wykorzystywany przez wydawców. Wybierają oni pewne szczególne przypadki by wykazać, że dobrze jest poszerzyć prawo autorskie do pokaźnych rozmiarów. Następnie mówią, że – aby zachować jednolitość – prawo to powinno odnosić się do wszystkiego. Oczywiście wybierają taki przypadek, który najłatwiej obronić, nawet jeśli ogólnie rzecz biorąc nie jest on zbyt istotny.
Być może powinniśmy zachować tak duży zakres prawa autorskiego w odniesieniu do wspomnianego przypadku. Ale nie musimy przecież płacić tyle samo za wszystko, co kupujemy. Tysiąc dolarów za nowy samochód może być znakomitą okazją, tyle samo za butelkę mleka – to tragiczny interes. (…)
Powinniśmy więc inaczej spojrzeć na różnego typu prace; chciałbym w związku z tym zaproponować pewien system.”
Tutaj RMS proponuje podział na trzy typy prac:

  • Przepisy (kulinarne), programy komputerowe, podręczniki, słowniki i encyklopedie – powinny być dostępne na tych samych zasadach, jak programy komputerowe: ludzie powinni mieć możliwość dokonywania modyfikacji, ponieważ czasy się zmieniają, zaś ludzie mają różne potrzeby. Modyfikacja i publikacja zmodyfikowanych wersji tego typu dzieł jest bardzo użyteczna.
  • Druga klasa dzieł to te, które służą wyrażaniu ludzkich przekonań. Chodzi tu o pamiętniki, eseje, prace naukowe, oferty kupna i sprzedaży, katalogi… Modyfikacja tego typu prac byłaby wypaczeniem tego, co autorzy mieli na myśli i nie byłaby społecznie użytecznym działaniem. Tak więc powinno się zezwolić jedynie na dosłowne kopiowanie.
    Kolejne pytanie brzmi: czy powinno się zezwolić na kopiowanie dla celów komercyjnych czy niekomercyjnych? Dobrym kompromisem byłoby zezwolenie na niekomercyjne kopiowanie, pozostawiając autorowi prawo do komercyjnego kopiowania, dzięki czemu dysponowałby środkami pozwalającymi mu tworzyć kolejne prace.
    Pozwalając na niekomercyjne kopiowanie sprawilibyśmy, że prawa autorskie nie wchodziłyby już do każdego prywatnego domu – stałyby się z powrotem regulacją przemysłową, łatwą do wyegzekwowania i bezbolesną.

  • Trzecia kategoria prac to dzieła natury estetycznej i dostarczające rozrywki, których najważniejszą funkcją jest odczuwanie danego dzieła. W tym wypadku modyfikacja jest bardzo trudną kwestią, ponieważ dzieła te odzwierciedlają wizję artysty; zmienianie ich oznacza zmianę wizji. Z drugiej strony modyfikując dane dzieło można osiągnąć bardzo interesujący rezultat. Jeśli chodzi o kwestie komercyjnego rozpowszechniania, można zastosować schemat z poprzedniego przypadku.

Dalej RMS proponuje system (dobrowolnych) mikroopłat za słuchaną muzykę, przekazywanych bezposrednio autorowi dzieła. Np. płacimy wtedy, kiedy podoba nam się słuchana piosenka. W ten sposób – argumentuje – autorzy mogą otrzymac więcej, niż otrzymują obecnie z opłat za sprzedane CD. Podał również przykład grupy Grateful Dead, która zrezygnowała z praw autorskich na swoje utwory, i właśnie dzięki temu zyskała popularność i wzbogaciła się.
Artykuł jest bardzo długi, więc powyższe jest jedynie nieudolnym spłyceniem. Naprawdę warto przeczytać/posłuchać go w całości i przemyśleć wspomniane kwestie 🙂
Archiwalny news dodany przez użytkownika: arturs.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.

Share →