Już tylko kilka – kilkanaście dni dzieli nas od zaplanowanej na ten miesiąc premiery nowej wersji dystrybucji SuSE Linux. Jej poprzednie wersje doskonale nadawały się do wykorzystania przez „domowego” lub „korporacyjnego” użytkownika, pod warunkiem że radził sobie choć z podstawami angielskiego. Z zapowiedzi Novella wynika, że wraz z pojawieniem się nowej wersji, skończą się znane z poprzednich wydań i innych dystrybucji „krzaczki” językowe, sytuacje kiedy część opcji menu jest po angielsku, i wreszcie dostaniemy środowisko w pełni przystosowane do potrzeb polskiego użytkownika. Jak wyszło w praktyce? Przez kilka dni miałem okazję testować SuSE 9.2. Postaram się podzielić choć częścią wrażeń.

Sprzęt i oprogramowanie
Wersja testowa systemu została dostarczona na pięciu płytach CD. Dokumentacja, która w wersji pudełkowej będzie dostępna w wersji książkowej, trafiła do mnie w formacie pdf. Tu – pierwszy problem: dokumentacja książkowa ciągle jest dostępna tylko w angielskiej wersji językowej. Polskie podręczniki nie zostały jeszcze napisane – szkoda, choć można to zrozumieć – SuSE dopiero wchodzi na nasz rynek. Jak się dowiedziałem w Novellu, jeśli wersja 9.2 zyska uznanie klientów, podręczniki zostaną przetłumaczone.
Na szczęście okazało się, że na razie są zbędne, a instalacja na tyle prosta, że powinien sobie z nią poradzić każdy.

SuSE 9.2 testowałem na wypożyczonej maszynie Intel Celeron 2.6GHz z 512 megabajtami pamięci RAM, dwoma kartami muzycznymi (wyłączoną w BIOSie standardową kartą dostępną na płycie, oraz dobudowanym nowym SoundBlasterem). Co ważne, w komputerze są trzy napędy CD (CD, Combo i nagrywarka DVD).
Instalacja
Instalacja sprowadza się do włożenia pierwszej płyty do napędu, zresetowaniu komputera i – jeśli nie mamy nietypowych wymagań – klikania „OK”. Po wyborze języka – jest dostępny polski – pojawia się okienko służące do wyboru pakietów. Można zaznaczyć, czy chce się korzystać z KDE (domyślne), czy preferuje GNOME (wybrałem tę drugą opcję) – można też ręcznie wybrać pakiety, które chce się zainstalować. Instalator przeprowadza autodetekcję sprzętu (w moim przypadku wykrył wszystko prawidłowo, łącznie z wyłączoną kartą muzyczną, co przysporzyło trochę kłopotów później, i nietypową, starą kartą telewizyjną „Winfast 2000XP”). Co ciekawe, w trakcie instalacji pojawia się okienko z prośbą o zaakceptowanie lub odrzucenie licencji Macromedii – jest to dobry pomysł w sytuacji, gdy użytkownik z jakichkolwiek przyczyn nie życzy sobie na dysku oprogramowania z dziwnymi licencjami. Potem standardowo – konfiguracja firewalla (bardzo przyjazna dla użytkownika – można włączyć/wyłączyć/skonfigurować usługi mające być dostępne na zewnątrz lub tylko w sieci lokalnej), konfiguracja sieci (instalator wykrywa karty sieciowe, DSL, ISDN, modemy, pyta też o proxy lub ewentualne zdalne zarządzanie poprzez VNC), konfiguracja systemu zarządzania użytkownikami (lokalne/LDAP/NIS/Samba) itp. Ciekawa jest pierwsza aktualizacja, którą system proponuje jeszcze w czasie instalacji – umożliwia ona, poza zainstalowaniem nowych wersji części programów, doinstalowanie sterowników kart NVIDIA oraz czcionek Microsoftu. Również instalacja i konfiguracja tych składników przechodzi całkowicie bezproblemowo.
Pierwsze wrażenia
Instalacja, do niedawna pięta achillesowa wielu dystrybucji, okazała się banalna. System się załadował, nie pokazał też żadnych błędów. Zachęcony, włożyłem do odtwarzacza płytę DVD i… nic. Standardowym odtwarzaczem jest Totem, który nie ma domyślnie żadnych pluginów do obsługi zakodowanych płyt DVD, plików typu DivX itp. Uruchomiłem Yasta, za pomocą którego w łatwy i szybki sposób można wyszukać, odinstalować i zainstalować oprogramowanie i rozpocząłem poszukiwanie mplayera. Niestety, standarowe SuSE nie zawiera mplayera. Jest to dość typowe dla dystrybucji przeznaczonych również na rynek amerykański, jednak martwi fakt, że nie spróbowano tego problemu obejść w sposób taki, jak poradzono sobie ze sterownikami do NVidii czy czcionkami Microsoftu – udostępniając pakiet automatycznie instalujący dane oprogramowanie z sieci. Na szczęście w internecie można znaleźć odpowiednie pakiety i po chwili miałem zainstalowane libmp3lame (również nie znalazłem jej w dystrybucji) oraz, z paczek przygotowanych z myślą o Red Hat 9.0, mplayera. Programy zainstalowały się bezkonfliktowo, co jest dobrym sygnałem; dystrybucje są w miarę zgodne ze sobą.

Postanowiłem odegrać mp3 – i przez jakiś czas miałem spory problem, gdyż xmms (standardowo odtwarza mp3, nie ma problemów jak w przypadku Red Hata) pokazywał, że odtwarza, muzyka do kolumn nie docierała. Tu się okazało, że jako pierwszą kartę muzyczną, instalator zainstalował coś, co było wyłączone w BIOSie. W sumie świadczy to tylko na korzyść instalatora. Poprawienie konfiguracji było kwestią chwili dzięki programowi Yast (spolonizowany!).

Sieć działała bez zarzutu od pierwszej chwili – użytkownik ma do wyboru zarówno standardową Mozillę, jak i Firefoksa (no i oczywiście Epiphany i – jak wierzę – jeśli zainstaluje KDE – Konquerora). Epiphany jest spolonizowane, dziwi brak pakietów z polską wersją językową Mozilli. Jest to albo moja nieuwaga, albo poważne niedopatrzenie twórców dystrybucji – jeśli to drugie, mam nadzieję, że zostanie szybko poprawione.

Menu GNOME jest prawie w całości spolonizowane – z wyjątkiem „głównych” przycisków – Programs, System, Help i pozycji „Control Center, Run Program, Recent Files i User’s Manual – wszystko jest po polsku. Na polskie systemy pomocy musimy niestety poczekać. Zmartwił mnie problem z wejściem do menu „Aplikacje” – kliknięcie na nie nie dawało żadnego rezultatu. Konfiguracja GNOME za pomocą Control Center działała prawidłowo z wyjątkiem edycji menu. Teoretycznie mogłem coś zmienić, zmiany były zapisywane, system menu jednak nie był modyfikowany. Podobno ten problem występuje na niektórych konfiguracjach sprzętowych, został zgłoszony i prawdodopobnie będzie wkrótce usunięty. Wystąpił też problem z odtwarzaniem mp3 – dwukrotne kliknięcie na ikonę pliku spowodowało wyświetlenie ostrzeżenia, że rozszerzenie pliku wskazuje na MP3 Audio, a jego zawartość na MP3 Audio, więc uruchomienie może być groźne dla systemu. Na szczęście, takie nie jest. Standardem w SuSE jest KDE – może dlatego GNOME nie został w pełni dopracowany.
Yast
Yast to swoiste centrum sterowania naszym Linuksem – za jego pomocą można zarówno dodać, usunąć i zaktualizować oprogramowanie, dodać, usunąć i przekonfigurować sprzęt, skonfigurować system, zrobić backup, utworzyć dyskietkę ratunkową, skonfigurować usługi sieciowe, edytować użytkowników i ich prawa, a nawet przejrzeć logi. Wszystko spolonizowane. I – z tego, co udało mi się stwierdzić podczas modyfikacji ustawień dźwięku – działa. Bardzo przyjazne jest doinstalowywanie oprogramowania – jako szczęśliwy użytkownik trzech napędów CD, włożyłem poszczególne płyty do kolejnych napędów, Yast podczas instalowania programów sam wykrył, że w poszczególnych napędach są kolejne płyty z dystrybucją. Duży plus.
Evolution
Standardowym klientem poczty promowanym przez SuSE jest Evolution – skrzyżowanie programu pocztowego z książką adresową, kalendarzem i menadżerem zadań. Evolution działa z gnome-pilotem, dzięki czemu synchronizacja z Palm Pilotem nie powinna być problemem. Świeżo zainstalowany Evolution używa UTF-8 i nie wysyła poczty w HTMLu. Przydatną cechą, znaną m.in. betatesterom GMaila – systemu pocztowego Google’a – są foldery wirtualne, pozwalające na przyporządkowanie jednego maila do kilku folderów na raz. Evolution nadaje się doskonale na klienta poczty w dużych firmach, zwłaszcza że współpracuje z popularnym gdzieniegdzie Microsoft Exchange. Typowemu użytkownikowi wystarczy również dostępny w dystrybucji KMail, który ma sporą funkcjonalność, a nie przytłacza zaawansowanymi opcjami konfiguracyjnymi.
Podsumowanie
Kiedy używałem SuSE na codzień – w czasach wersji 6.1 – była to najbardziej dopracowana z ówczesnych dystrybucji Linuksa. Przez te lata konkurencja również zaczęła produkować dystrybucje dopracowane pod kątem zwykłego użytkownika. Dziś nawet instalator Debiana – dystrybucji robionej z myślą o administratorach – potrafi wykryć zainstalowany sprzęt czy skonfigurować LVMa. Mimo to, SuSE Linux 9.2 bardo dobrze prezentuje się na tle konkurencyjnych produktów. Chociaż można w nim znaleźć kilka niedoróbek, to jednak wydają się stosunkowo proste do usunięcia – i być może w dniu premiery błędy będą już naprawione. Dystrybucja jest najprostszą zaawansowaną dystrybucją, jaką kiedykolwiek testowałem – praktycznie wszystkiego można dokonać za pomocą myszki (na szczęście nic nie zapowiada, żeby standardowa konsola miała w najbliższej przyszłości zniknąć z dystrybucji), a polonizacja systemu ułatwia wprowadzenie Linuksa na miejsce Windows również w naszym regionie.
Producent mógłby się jeszcze pokusić o współpracę z CodeWeavers, co umożliwiłoby uruchamianie MS Office pod kontrolą SuSE bez konieczności instalowania dodatkowych programów i przez to ułatwiło wykorzystanie tej dystrybucji jako pierwszego kroku do migracji z Windows na Linuksa. Jednak i bez tego SuSE 9.2 jest dystrybucją godną polecenia.
Nie jest znana jeszcze ostateczna cena pakietu w Polsce – prawdopodobnie będzie kosztować poniżej 400 zł. Dużo, jak na produkt przeznaczony dla domowego użytkownika, przeciętnie – jeśli chcemy go wykorzystywać w pracy. Szkoda, że zrezygnowano z tańszej wersji Personal – być może niekorporacyjni użytkownicy będą mogli nabyć wersję Pro po niższej cenie?
Archiwalny news dodany przez użytkownika: honey.
Kliknij tutaj by zobaczyć archiwalne komentarze.

Oznaczone jako → 
Share →